Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51595

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem wykładowcą na jednym z uniwersytetów. Prowadzę przedmiot o dumnej nazwie "historia literatury polskiej". Mam więc do czynienia z przyszłymi "polonistami". Dlaczego w cudzysłowie? Dlatego, że niektórzy z nich nie powinni w ogóle podejmować tego typu studiów. Nasuwa mi się kilka dygresji dotyczących studiowania filologii polskiej.

1. Jako prowadzący taki, a nie inny przedmiot mam do czynienia z pracami zaliczeniowymi i egzaminem (kończącym cykl wykładów). Bardzo często zdarzają się wypracowania zawierające nawet po 10 błędów ortograficznych! Nie bawię się w żadne karne dyktanda i inne równie żałosne gierki. Po prostu - jeden błąd w pracy jest równoznaczny z obniżeniem oceny o 0,5. Nie zaliczyłeś pracy? Poprawka! Nie zaliczyłeś poprawki? No cóż.

2. Zaświadczenie o dysleksji. O tempora! O mores!

3. Filologia polska jest kierunkiem, na którym trzeba czytać książki. W spisie lektur przygotowanym przeze mnie znajduje się 40 lektur i kilka opracowań. Jestem w stanie zrozumieć, że nie jest możliwe przeczytanie wszystkiego w jeden semestr, ale zdarzają się jednostki, które nie czytają wcale! Cytat z egzaminu:

"Pan Tadeusz przybył do miasta i już pierwszego dnia wziął udział w ceremonii Dziadów."

4. Uczelnia prowadzi specjalność logopedyczną. Logopeda z wadą wymowy? Żaden problem!

Czy naprawdę chcemy, aby nasze dzieci były uczone przez niekompetentne osoby? Spokój przynosi mi dopiero mój najdroższy przyjaciel dobór naturalny. Sprawia on, że nasz świat nie stoczył się jeszcze całkowicie.

Skomentuj (102) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 744 (882)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…