Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#51758

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przed chwilą zostałam poinformowana o czymś, co wstrząsnęło mną do głębi. Do rzeczy.

Wczoraj wieczorem odwiedziła nas nasza znajoma ze swoim nowym facetem (to ten typ babki, który wiecznie i niepoprawnie pakuje się w toksyczne związki). Spotkanie spontaniczne, ustalone raptem godzinę wcześniej 'bo przejeżdżają nieopodal, ona chętnie przedstawiłaby swojemu lubemu swoich znajomych i czy mogą'. Ano mogą, czemu nie.
Rashid, bo tak ma na imię 'Mano-Marokano' znajomej wydawał się być człowiekiem, że tak się wyrażę, ogarniętym, nawet dość sympatycznym.

Spotkanie było miłe, zjedliśmy razem kolację, później wyszliśmy na spacer - wszystko w jak najlepszym porządku. Jako, że luby znajomej nie mówi po polsku, rozmawialiśmy po niemiecku. Wiadomo, oszczędziło to niepotrzebnych nieporozumień i odsunięcia 'przyjaciela' koleżanki na boczny tor. Dlaczego określenie 'przyjaciel' w cudzysłowie? O tym za chwilę.

Po spacerze znajoma ze swoim (nie)szczęściem stwierdzili, że już na nich czas.
Jak zwykle pożegnaliśmy się 'po naszemu' czyli baby przytulas i cmok w polik, faceci uścisk dłoni, ja z loverem znajomej też uścisk dłoni, wszak nie znamy się zbytnio, a mój luby ze znajomą luźny przytulas z dystansem do siebie. Nic bardziej normalnego.
Ups... chyba jednak nie.

Znajoma zadzwoniła z płaczem.
Dla jej mężczyzny to nic normalnego, dla niego to patologia, zboczenie i k*urestwo. Dowiedziała się, że jest zwykłą szmatą i k*rwą, bo pozwoliła się dotknąć innemu facetowi 'w taki sposób' - w jaki? Nie mam zielonego pojęcia. Na dokładkę dostała parę liści, bynajmniej w formie bukietu...

Poradziłam znajomej, by ewakuowała się prędko z tego związku.
Ona stanowczo stwierdziła, że nie, bo przecież on na co dzień jest dobrym człowiekiem, że to tylko zazdrość, a jak sobie wszystko wytłumaczą, to będzie dalej jak z bajki.

Skapitulowałam.
Moc argumentów znajomej wcisnęła mnie w ziemię.

Poradziłam, co miałam poradzić, więcej nie jestem w stanie zrobić. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Powiedziałam znajomej, że jeżeli będzie potrzebowała pomocy, to wie, gdzie mieszkam, chętnie jej tej pomocy i wsparcia udzielę, pod warunkiem, że w końcu pójdzie po rozum do głowy.

Pożegnałyśmy się.
Tyle, że we mnie jakiś taki niesmak pozostał...

Skomentuj (110) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 710 (804)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…