Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#52017

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zawsze mnie to bawiło. Żona nie tak dawno kończyła magisterkę. Praca na ukończeniu, promotor nigdy żadnych uwag nie miał, więc problemu nie było najmniejszego. Na 2 dni przed oddaniem jej do dziekanatu, ukochana podreptała do promotora po podpisik i zatwierdzenie, żeby wszystko się zgadzało i dokumentacja była kompletna.

Poranek.
Tu następuje zonk. Na 2 dni przed, promotorowi nie pasuje tytuł, bibliografia, rozdziały jakieś nie ten, trochę kosmetyki, a to jakaś ilustracja.

No i dzwoni biedactwo do mnie. Płacz, nerwy, szlochanie, lament. No przecież jej tak nie zostawię. W zdrowiu i w chorobie itd. Kazałem mojej wrócić do domu, przebrać się w "w tą krótką kieckę, która tak mi się podoba" i rozpuścić włosy.

Popołudnie tego samego dnia.
Żona wpada do promotora na późniejsze konsultacje z dokładnie tą samą pracą, którą rano oboje trzymali w dłoniach.
Żona dźwięcznym głosem:
- Panie profesorze, to jest ta praca z naniesionymi poprawkami zasugerowanymi przez pana. Byłby pan tak miły i rzucił okiem czy przypadkiem przez roztargnienie o czymś nie zapomniałam?
Promotor (rzut oka był, niekoniecznie na pracę):
- Oprawić, do dziekanatu i do zobaczenia na egzaminie.

Tak więc koledzy, czy z habilitacją czy bez, wszyscy jesteśmy podobni w obsłudze, prawda?

PS. Uniwersytet na południu kraju, duże miasto, w którym węgla coraz mniej :)

uczelnia

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 754 (888)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…