zarchiwizowany
Skomentuj
(17)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wizytowałam znajomych, którzy mają dzieci w wieku szkolnym. Dyskusja zeszła na zbliżające się wydatki, w tym na ubezpieczenie dzieci.
W ubiegłym roku trzeba było zapłacić 56zł od jednego dziecka. Ubezpieczenie grupowe, dziecko ubezpieczone na zawrotną sumę 8000zł. W ubezpieczeniu jednak drobny myk na samym dole strony...
Ale najpierw powiem jak wygląda szkoła.
Jest to kompleks budynków z czerwonej cegły, pochodzący z roku 1894, w parku - starodrzewiu. Od ulicy zabezpieczony płotami i bramami, wejście od pieszego traktu do tegoż parku i dopiero na podwórze i do budynku.
Wracając do ubezpieczenia.
Nie obejmowało urazów i nieszczęśliwych wypadków spowodowanych spadającymi konarami, oblodzonymi gałęziami i wszystkim, co się z tym wiąże. Dyrekcja ubezpieczyła tak dzieci, równocześnie wydając zarządzenie, żeby nie chodzić pod drzewami.
Zarządzenie sobie wisiało spisane drobnym maczkiem, na tablicy ogłoszeń, której nikt nie czyta, zwłaszcza dzieci z grupy wiekowej 1-3 klasa.(tablica wisi na ich korytarzu).
Zrobiła się afera jak na dzieciaka spadła gałąź i okazało się, że owszem jest ubezpieczony, ale nie od tego.
Kto tu był piekielny?
Ubezpieczyciel ze swoją ofertą, czy dyrekcja, która ją świadomie zaakceptowała?
W ubiegłym roku trzeba było zapłacić 56zł od jednego dziecka. Ubezpieczenie grupowe, dziecko ubezpieczone na zawrotną sumę 8000zł. W ubezpieczeniu jednak drobny myk na samym dole strony...
Ale najpierw powiem jak wygląda szkoła.
Jest to kompleks budynków z czerwonej cegły, pochodzący z roku 1894, w parku - starodrzewiu. Od ulicy zabezpieczony płotami i bramami, wejście od pieszego traktu do tegoż parku i dopiero na podwórze i do budynku.
Wracając do ubezpieczenia.
Nie obejmowało urazów i nieszczęśliwych wypadków spowodowanych spadającymi konarami, oblodzonymi gałęziami i wszystkim, co się z tym wiąże. Dyrekcja ubezpieczyła tak dzieci, równocześnie wydając zarządzenie, żeby nie chodzić pod drzewami.
Zarządzenie sobie wisiało spisane drobnym maczkiem, na tablicy ogłoszeń, której nikt nie czyta, zwłaszcza dzieci z grupy wiekowej 1-3 klasa.(tablica wisi na ich korytarzu).
Zrobiła się afera jak na dzieciaka spadła gałąź i okazało się, że owszem jest ubezpieczony, ale nie od tego.
Kto tu był piekielny?
Ubezpieczyciel ze swoją ofertą, czy dyrekcja, która ją świadomie zaakceptowała?
Ocena:
512
(572)
Komentarze