Kiedyś w maju, wracałem samochodem z pracy po nocnej zmianie. Podjechałem pod bramę mojego podwórka, wysiadam z zamiarem jej otwarcia, podbiega sąsiad, pan w wieku ok. 70 lat.
- Dzień dobry, panie Adrianku, czy podwiózłby pan mojego wnuka do szkoły, bo mi samochód nie chce zapalić?
- Nie ma sprawy, silnika nawet nie zgasiłem, to jeszcze mogę śmignąć.
- Super, sąsiedzi muszą sobie pomagać.
- Jasne i oczywiste.
Wsiadł [M]łody, ja kieruję się w stronę oddalonej o kilometr od nas szkoły podstawowej.
-[M] Gdzie pan jedzie?
-[J] Twój dziadek prosił, żebym odwiózł cię do szkoły.
-[M] Ale dlaczego jedziemy w tę stronę?
-[J] (WTF?) Bo przecież tam jest szkoła.
-[M] Ale mnie rodzice przepisali do miasta do szkoły.
Zawróciłem i pojechaliśmy do oddalonej o... 17km szkoły.
Wczoraj grzebałem trochę przy aucie. Poszedłem do domu napić się wody i już zostałem. Zapomniałem o aucie. Otwarte drzwi, a co za tym idzie zapalone światło wewnątrz (5 żarówek: dwie z przodu, trzy z tyłu) i włączone radio. Dzisiaj wsiadam, przekręcam kluczyk - ni drgnie.
Idę do sąsiada, czy nie podjechałby swoim autem do mnie, żeby kable podpiąć, żebym mógł zapalić. Sąsiad gały na wierzch i mówi:
- Co ja, pomoc drogowa jestem? Po assistance sobie zadzwoń, albo autobusem jedź.
Poszedłem do domu bez słowa. Ja za taksówkę mogłem robić i to za darmo jechać łącznie 34km, ale dziadzio 20m, to już nie.
Przyjechał po mnie kolega. Bezinteresownie.
- Dzień dobry, panie Adrianku, czy podwiózłby pan mojego wnuka do szkoły, bo mi samochód nie chce zapalić?
- Nie ma sprawy, silnika nawet nie zgasiłem, to jeszcze mogę śmignąć.
- Super, sąsiedzi muszą sobie pomagać.
- Jasne i oczywiste.
Wsiadł [M]łody, ja kieruję się w stronę oddalonej o kilometr od nas szkoły podstawowej.
-[M] Gdzie pan jedzie?
-[J] Twój dziadek prosił, żebym odwiózł cię do szkoły.
-[M] Ale dlaczego jedziemy w tę stronę?
-[J] (WTF?) Bo przecież tam jest szkoła.
-[M] Ale mnie rodzice przepisali do miasta do szkoły.
Zawróciłem i pojechaliśmy do oddalonej o... 17km szkoły.
Wczoraj grzebałem trochę przy aucie. Poszedłem do domu napić się wody i już zostałem. Zapomniałem o aucie. Otwarte drzwi, a co za tym idzie zapalone światło wewnątrz (5 żarówek: dwie z przodu, trzy z tyłu) i włączone radio. Dzisiaj wsiadam, przekręcam kluczyk - ni drgnie.
Idę do sąsiada, czy nie podjechałby swoim autem do mnie, żeby kable podpiąć, żebym mógł zapalić. Sąsiad gały na wierzch i mówi:
- Co ja, pomoc drogowa jestem? Po assistance sobie zadzwoń, albo autobusem jedź.
Poszedłem do domu bez słowa. Ja za taksówkę mogłem robić i to za darmo jechać łącznie 34km, ale dziadzio 20m, to już nie.
Przyjechał po mnie kolega. Bezinteresownie.
sąsiad_miły_dziadziuś
Ocena:
1654
(1686)
Komentarze