Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#52841

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Tym razem będzie o pewnym dziecku i pewnej mamie. Na potrzeby historii nazwijmy dziecko Emilem.
Emil ma obecnie 10 lat.

-Emil jest chorowity. Wpływa na to zarówno jego nieprzystosowany organizm jak i częściowo także ogólnie jego stan zdrowotny. Ot taki po prostu jest jego urok.
Co za tym idzie często choruje. Od kataru po grypę. Raz lekko raz bardziej. Co jest najlepsze na chorobę? Antybiotyki! Tak, Emilek ledwo zakasze, ledwo kichnie, czy go gardełko zaboli, dostaje antybiotyk. Skąd. Ano od lekarza oczywiście. Ale przecież lekarz zapisuje w karcie pacjenta jakie leki przepisuje. Nie można podawać takich ilości antybiotyków, bo przecież organizm się do tego przyzwyczai i zamiast pomagać będzie szkodzić. A to dlatego też się chodzi zawsze do innego lekarza.

-Emil prawie nic nie jada. Mama karmi Emila cały czas zaledwie kilkoma potrawami (myślę że aby je wyliczyć spokojnie mogłabym wykorzystać tylko palce u rąk... a i jeszcze by zostało). Innych chłopiec nie ruszy. Zupy? A skąd! Jedyną jaką Emil jada to rosół. Nie ważne ile się będzie go namawiało, on i tak nie zje.

-Czemu jego dieta w domu jest tak mało zróżnicowana? Bo mama za wiele nigdy nie umiała ugotować. Co więc za to robiła? A no jadała w McDonaldzie. Tam też nauczyła jadać dziecko. A Emil to uwielbia.
Ja nie jestem za tym, żeby żywić dzieciaka samymi warzywami, rybami i białym mięsem. Słodycze, niezdrowe przekąski czy nawet fast foody w kontrolowanych ilościach nie zaszkodzą, ale żeby wprowadzać to do stałej diety?! Wbrew pozorom dzieciak jest chudy.

-Wybaczcie mi ten punkt. Emil w wieku 7 lat (nie mam danych z obecnych czasów) nie potrafił... Podetrzeć się po załatwieniu się. Potrzebował pomocy dorosłego.

Jak można zrobić coś takiego swojemu dziecku? Żeby nie chciało jadać normalnych rzeczy, na zupę pomidorową patrzyło jak na coś obrzydliwego... Żeby trzeba było gotować specjalnie dla niego rosół, bo ziemniaków, mięsa przyrządzonego na 3 sposoby, mizerii, dziesięciu rodzajów wędliny, sera czy innych rzeczy które aktualnie znajdują się w domu, on nie lubi. Jak można doprowadzić je do stanu, w którym nie potrafi wykonywać najbardziej podstawowych czynności życiowych i jak można truć (bo w takich ilościach to już nie jest leczenie a trucie) je antybiotykami.

matka..... bo nie mama

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 104 (214)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…