Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#52876

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przyszedł czas, że i ja muszę coś od siebie dodać bo krew mnie zaleje. Firma kurierska ze szczęśliwą cyfrą w nazwie gościła tutaj już nie raz, do tej pory miałam z nią przygody jednak na tyle drobne, że niewarte opisania. Będzie przydługo, przepraszam.
Paczka zamówiona, namierzyłam przesyłkę widzę że już idzie i powinna być dzisiaj lub jutro. Czekałam do 16 żadnego kontaktu ze strony kuriera. Na przesyłce mi nie zależało specjalnie mogłam poczekać jeden dzień więc stwierdziłam że biorę maluszka na spacer. Co ważne mieszkam w dość dużym domku jednorodzinnym, ja z rodzinkom zajmujemy 'niski parter' czyli po prostu przystosowaną piwnicę, moi rodzice resztę domu. Wychodząc byłam pewna, że mój ojciec jest na górze nic nie mówiłam że wychodzę i nie zamknęłam drzwi. Niestety mój ojciec myślał tak samo i wyszedł z psami na ogród, a później na spacer. Wiem moja wina, tylko idiota zostawia drzwi otwarte, ale na swoją obronę mam to że mieszkamy w bardzo spokojnej dzielnicy, mamy dwa psy których każdy unika i byłam pewna, że ktoś jest w domu.
Wróciłam do domu, idę na górę chwile z ojcem pogadać, a tam moja paczka leży na parapecie przy drzwiach wejściowych. Zdziwiona pytam ojca dlaczego mi nie powiedział, że paczka przyszła... Okazało się, że kurier gdy nikt mu furtki nie otworzył sam się wpuścił na podwórko, a gdy już to zrobił wszedł sobie jak do siebie zostawił paczkę i pojechał. Krew mnie zalała. Telefon i infolinia. Nie będę nawet przytaczać rozmowy bo to była kpina a nie reklamacja, kobieta powiedziała mi że ona nic złego w tym nie widzi ale jak się tak upieram mogę napisać maila ze skargą. Ojjj naskrobałam długiego tego maila, skierowali moja sprawę do Zielonej Góry skąd kurier wyjechał. Następnego dnia dzwoni do mnie pan kurier, czekam na przeprosiny i wytłumaczenie. Jaka ja naiwna... Usłyszałam, że stwarzam problemy na siłę, że nikt normalny by się nie czepiał bo on tylko na chwilę wszedł do domu, że jestem najwidoczniej mocno znudzona a on nie dzwonił żeby się umówić na odebranie paczki bo ludzie to idioci i telefonu nie odbierają. Ach i co ważniejsze wymuszał na mnie złożenie podpisu na potwierdzeniu, łącznie z numerem dowodu bo tak mu kazał przełożony i to kończy sprawę. Zamurowało mnie, a z racji tego że dostosowuje się do poziomu dyskusji powiedziałam panu co o nim myślę, że mógł wejść na chwilę albo paradować godzinę w mojej bieliźnie nie mam pojęcia a on nie ma prawda wchodzić sobie do domu i zostawiać paczki. Nie chciał odpowiedzieć kto podpisał odbiór przesyłki. Na koniec poprosiłam by skontaktował się ze mną jego przełożony bo ta rozmowa nie ma sensu, mruknął że przekaże. Do naiwnych nie należę więc napisałam maila do placówki z opisem rozmowy i prośbą o kontakt z przełożonym tego pana. W ciągu 30 min zadzwonił do mnie boss z przeprosinami, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, że oczywiście to się tak nie skończy i albo kara finansowa albo zwolnienie jeżeli to już któraś z kolei skarga. Zapytałam się czy zgodnie ze słowami kuriera kazał mi pokwitować odbiór i dopisać numer dowodu. Na to szefu wkurzył się niemiłosiernie bo takiego polecenia nie wydawał, nie miał jeszcze okazji porozmawiać z kurierem bo jest na szkoleniu i wraca na koniec tyg, dał swój prywatny adres mailowy żeby przypadkiem moja wiadomość nie 'zniknęła' z ogólnej skrzynki. Myślałam że już po sprawie nerwy mi przeszły, aż tu nagle parę dni później kurier znowu dzwoni. Myślę sobie że dostał od szefa po uszach dzwoni przeprosić. A gdzieżby tam... Stoi pod moim domem i mam zejść mu podpisać że paczkę odebrałam bo przecie ją mam w domu więc co za problem. Zero przeprosin i miłego głosu tylko stek wyzwisk i gróźb jak on mi życie uprzykrzy z paczkami i że się zemści. Ogólnie dzwonili później jego znajomi kurierzy, ktoś z centrali, jeszcze raz szef z wyjaśnieniem, telefon się urywał. Stanęło na naganie i potrąceniu iluś tam procent wypłaty. Dla mnie sprawa zamknięta.
Stoję sobie dzisiaj na balkonie, palę fajkę i patrze na kuriera który podjechał pod dom. Oczywiście tego kuriera. Wziął paczkę podszedł do furtki i... Przerzucił paczkę przez płot na podwórko. Gdy się go zapytałam co najlepszego wyprawia i że chociaż wypadałoby zadzwonić, usłyszałam tylko 'spierd*laj'. No cóż maila do jego szefa jeszcze mam.. A on najwidoczniej się niczego nie nauczył.

kurierzy

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (280)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…