Plaża. Dzisiaj.
Żona leży na plaży i pilnuje paru rzeczy, syn szuka między leżakami sprzedawców lodów, a ja poszedłem popływać. Za dużo ludzi w wodzie nie było, bo dosyć chłodna.
Pływam radośnie, szczególnie, że to ostatni dzień pobytu w nadmorskiej miejscowości, gdy moim oczom ukazuje się dziecko. Nie zwracałem na dzieciaka uwagi, siedział w takiej dmuchanej 'oponie' i unosił się na wodzie. Po chwili wynurzając się spod wody zauważam, że chłopiec jest już w znacznej odległości od brzegu, a rodzica/opiekuna brak. Stara się malec jakoś poruszać ku brzegowi, ale bezskutecznie. Podpływam nieco bliżej, pytam czy wszystko OK, a młody przestraszony informuje, że nie umie wrócić.
Głęboko już było, nogami dna nie wyczuwałem, postanowiłem popchnąć małego ku brzegowi. Wszystko sprawnie, lecz tuż przy brzegu do wody wszedł, a właściwie wbiegł facet, jego (T)atuś...
(T) Gdzie mi dziecko molestujesz sku*****nu! Maryśka! - zawołał do żony stojącej na brzegu - po psy dzwoń!
(J) Proszę pana, pański syn nie mógł sobie poradzić z powrotem do brzegu, nie przypilnował go pan.
(T) A ch*j cię to obchodzi! Chciałeś mi dziecko porwać i jakimś statkiem za granicę wywieźć (WTF?!)
(J) Chciałem pomóc, człowieku! Nie słyszałeś co się wczoraj na Warcie stało?
(T) G*wno prawda, wszystko wymyślone żeby dziecioj*by miały jak się tłumaczyć!
Dobra, nie będę się z człowiekiem spierał, wolałem poczekać na policję.
Po 20 minutach zjawili się panowie policjanci. Tatuś wszystko wyjaśnił stróżom prawa, oczywiście stawiając mnie w świetle "dziecioj*bów, pedofilów, porywaczy, terrorystów" itp. Panowie spokojnie wysłuchali jego wersji, po czym zajęli się mną. Wyjaśniłem im sprawę, co trochę trwało przez krzyki zbulwersowanego tatusia, że ja kłamię i jaki to jestem be.
Do synka to nawet policjantów dopuścić nie chciał. W końcu wszystko wyjaśnione.
Tatuś roku dostał upomnienie, mnie panowie pochwalili.
Ludzie, naprawdę. Są na świecie ci źli, o tym wie chyba każdy, ale nie szukajcie problemu tam gdzie go nie ma. Nie dziwię się, że czasem w podobnych sytuacjach nikt nie reaguje. "Po co sobie robić problemy?"
Żona leży na plaży i pilnuje paru rzeczy, syn szuka między leżakami sprzedawców lodów, a ja poszedłem popływać. Za dużo ludzi w wodzie nie było, bo dosyć chłodna.
Pływam radośnie, szczególnie, że to ostatni dzień pobytu w nadmorskiej miejscowości, gdy moim oczom ukazuje się dziecko. Nie zwracałem na dzieciaka uwagi, siedział w takiej dmuchanej 'oponie' i unosił się na wodzie. Po chwili wynurzając się spod wody zauważam, że chłopiec jest już w znacznej odległości od brzegu, a rodzica/opiekuna brak. Stara się malec jakoś poruszać ku brzegowi, ale bezskutecznie. Podpływam nieco bliżej, pytam czy wszystko OK, a młody przestraszony informuje, że nie umie wrócić.
Głęboko już było, nogami dna nie wyczuwałem, postanowiłem popchnąć małego ku brzegowi. Wszystko sprawnie, lecz tuż przy brzegu do wody wszedł, a właściwie wbiegł facet, jego (T)atuś...
(T) Gdzie mi dziecko molestujesz sku*****nu! Maryśka! - zawołał do żony stojącej na brzegu - po psy dzwoń!
(J) Proszę pana, pański syn nie mógł sobie poradzić z powrotem do brzegu, nie przypilnował go pan.
(T) A ch*j cię to obchodzi! Chciałeś mi dziecko porwać i jakimś statkiem za granicę wywieźć (WTF?!)
(J) Chciałem pomóc, człowieku! Nie słyszałeś co się wczoraj na Warcie stało?
(T) G*wno prawda, wszystko wymyślone żeby dziecioj*by miały jak się tłumaczyć!
Dobra, nie będę się z człowiekiem spierał, wolałem poczekać na policję.
Po 20 minutach zjawili się panowie policjanci. Tatuś wszystko wyjaśnił stróżom prawa, oczywiście stawiając mnie w świetle "dziecioj*bów, pedofilów, porywaczy, terrorystów" itp. Panowie spokojnie wysłuchali jego wersji, po czym zajęli się mną. Wyjaśniłem im sprawę, co trochę trwało przez krzyki zbulwersowanego tatusia, że ja kłamię i jaki to jestem be.
Do synka to nawet policjantów dopuścić nie chciał. W końcu wszystko wyjaśnione.
Tatuś roku dostał upomnienie, mnie panowie pochwalili.
Ludzie, naprawdę. Są na świecie ci źli, o tym wie chyba każdy, ale nie szukajcie problemu tam gdzie go nie ma. Nie dziwię się, że czasem w podobnych sytuacjach nikt nie reaguje. "Po co sobie robić problemy?"
plaża
Ocena:
917
(965)
Komentarze