zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jakiś czas temu miałem robione badania w przychodni przy okazji dolegliwości, które okazały się być nieistotne dla dalszej historii. Ponieważ sam pracuję w tej przychodni, od razu po otrzymaniu wyników koleżanka zadzwoniła do mnie, że wyniki są złe i mam jak najszybciej udać się do lekarza. Moja lekarka przeraziła się wynikami i wypisała mi skierowanie na oddział chirurgiczny do szpitala z podejrzeniem żółtaczki mechanicznej lub kamieni żółciowych.
Ponieważ był piątek po 18-tej, udałem się na SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy). Po przeczytaniu wielu piekielnych historii byłem przygotowany na najgorsze, ale piekielni byli raczej sami pacjenci, a nie obsługa. Mniej więcej godzinę czekałem, aż chirurg się mną zainteresuje. Konow... tfu, lekarz mnie zabrał do gabinetu i po obejrzeniu wyników i pobieżnym badaniu stwierdził, że mam żółtaczkę zakaźną typu B lub C. Chciał mnie wysłać na oddział zakaźny do innego szpitala. Ponieważ rok wcześniej miałem testy na te dwa typy żółtaczki i oba wyszły negatywnie, a nie miałem ani jednego zdarzenia, które stwarzałoby zagrożenie zarażeniem żółtaczką, poprosiłem o usg. Lekarz stwierdził, że nie ma sensu, żeby mi robił usg, bo na zakaźnym mi zrobią. Owszem, w poniedziałek najwcześniej, a do tej pory naprawdę mógłbym coś złapać na zakaźnym.
Wróciłem do mojej lekarki w przychodni, a ta wypisała mi skierowanie na usg zdziwiona, że nie miałem od ręki zrobionego tego badania. Usg w poniedziałek nic nie wykazało, jeden antybiotyk i tydzień diety wystarczyły, bym zwalczył infekcję/podrażnienie woreczka żółciowego, a wyniki wróciły do normy. Zrobiłem sobie też dla świętego spokoju testy na żółtaczkę typu B i C i oczywiście wyniki były negatywne.
Wystarczyło zrobić usg i od ręki lekarz wiedziałby, że nie mam ani żółtaczki, ani kamieni. Ale po co? Lepiej stosować spychologię. Na podstawie samych wyników badań krwi, pomimo wywiadu i badania przedmiotowego przeczących tej tezie, lekarz postawił jedyną słuszną diagnozę. Badanie, które mogłoby potwierdzić lub zaprzeczyć jego tezie było jego zdaniem niepotrzebne. Mając takich lekarzy w szpitalach aż strach chorować...
Ponieważ był piątek po 18-tej, udałem się na SOR (Szpitalny Oddział Ratunkowy). Po przeczytaniu wielu piekielnych historii byłem przygotowany na najgorsze, ale piekielni byli raczej sami pacjenci, a nie obsługa. Mniej więcej godzinę czekałem, aż chirurg się mną zainteresuje. Konow... tfu, lekarz mnie zabrał do gabinetu i po obejrzeniu wyników i pobieżnym badaniu stwierdził, że mam żółtaczkę zakaźną typu B lub C. Chciał mnie wysłać na oddział zakaźny do innego szpitala. Ponieważ rok wcześniej miałem testy na te dwa typy żółtaczki i oba wyszły negatywnie, a nie miałem ani jednego zdarzenia, które stwarzałoby zagrożenie zarażeniem żółtaczką, poprosiłem o usg. Lekarz stwierdził, że nie ma sensu, żeby mi robił usg, bo na zakaźnym mi zrobią. Owszem, w poniedziałek najwcześniej, a do tej pory naprawdę mógłbym coś złapać na zakaźnym.
Wróciłem do mojej lekarki w przychodni, a ta wypisała mi skierowanie na usg zdziwiona, że nie miałem od ręki zrobionego tego badania. Usg w poniedziałek nic nie wykazało, jeden antybiotyk i tydzień diety wystarczyły, bym zwalczył infekcję/podrażnienie woreczka żółciowego, a wyniki wróciły do normy. Zrobiłem sobie też dla świętego spokoju testy na żółtaczkę typu B i C i oczywiście wyniki były negatywne.
Wystarczyło zrobić usg i od ręki lekarz wiedziałby, że nie mam ani żółtaczki, ani kamieni. Ale po co? Lepiej stosować spychologię. Na podstawie samych wyników badań krwi, pomimo wywiadu i badania przedmiotowego przeczących tej tezie, lekarz postawił jedyną słuszną diagnozę. Badanie, które mogłoby potwierdzić lub zaprzeczyć jego tezie było jego zdaniem niepotrzebne. Mając takich lekarzy w szpitalach aż strach chorować...
Szpital
Ocena:
90
(136)
Komentarze