Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#53832

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lubię czytać o poszukiwaniu pracy, bo sama tego doświadczam.
Rzecz się dzieje w Warszawie, jestem studentką ostatniego roku.
Kilka moich przypadków:

1) Pracowałam sobie w centrum handlowym, jako sprzedawca. Kończył się kwiecień, umowę zlecenie miałam do końca czerwca. Ale coś mi strzeliło do głowy, żeby zacząć szukać innego zajęcia. Wysłałam jedno CV i trafiony-zatopiony! Rozmowa kwalifikacyjna, umówiliśmy się z pracodawcą na dzień próbny w pierwszym tygodniu maja (czwartek). W swojej pracy powiedziałam, żeby uwzględnili mnie w grafiku na maj tylko do niedzieli, a w czwartek wieczorem dam znać co dalej.

Dzień próbny okazał się inwentaryzacją. Spoko, chociaż ja świeżaka, który nie zna asortymentu, nie dopuściłabym do liczenia. Maksimum skupienia i jedziemy z tym koksem. Fakt, nie byłam zbyt rozmowna z potencjalnym kolegą, ale naprawdę starałam się połapać w tysiącu nowych dla mnie rzeczy.
Po 8h liczenia dostałam informację, że jak najbardziej, mam przyjść w poniedziałek już na szkolenie. Dzwonię do swojej kierowniczki i mówię, że do niedzieli jestem, ale od poniedziałku już niestety żegnam.
W poniedziałek poszłam na szkolenie, wszystko ok, przychodź w środę.
We wtorek dostaję maila, że jednak mam nie przychodzić, bo nie spodobałam się zespołowi. Dzwonię i uprzejmie zapytuję czy to żart? Na to szef, że to co mam w mailu powinno mi wystarczyć. I tak się skończyły moje obie prace.

2) Wysyłam więc masę CV, około 30 dziennie. W końcu ktoś odpowiedział:
„Bardzo podoba mi się pani cv, proszę wysłać jakieś zdjęcia odważne.”
Wysłałam. Najgrubszej i najobrzydliwszej baby jaką znalazłam w google. Niestety, nadal byłam bez pracy.

3) Wspomnę tylko o ofertach pracy biurowej, pod którymi kryło się call center. Albo pod mądrymi nazwami.

4) Dzwoni telefon, lecę, biegnę. A tam babeczka nawija po angielsku. Trochę mnie to zbiło z tropu ale gadam. Okazało się, że to była rozmowa rekrutacyjna na stanowisko nie wiem nawet jakie, ale za to z masą obowiązków. Praca od 8 do 16, tylko i wyłącznie po angielsku, rozmowy telefoniczne z caaałym światem. Pani mówi, że daję radę więc ile bym chciała zarabiać. Myślę sobie, że 1500zł na rękę, chociaż teraz uważam, że za takie obowiązki to ze dwa i pół koła by się należało. Niestety, pani może zaoferować 1600zł brutto. Ale się jeszcze do mnie odezwie.

5) Znowuż wymagany dobry angielski, praca na recepcji w nowo otwieranym biurowcu. Praca 8 – 18. Ile bym chciała zarabiać? Chciałabym 12zł netto. No bo skoro 10h dziennie, pon – pt, pięćdziesięciogodzinny tydzień pracy. Nie, oni nie mogą sobie na to pozwolić. Odpowiadam, że jeśli pójdą mi na rękę tj. będę pracować w dni, kiedy nie mam zajęć (3 dni w tygodniu) to chcę dychę na rękę. Niestety nadal nie mogą mi zaproponować współpracy, bo szukają kogoś kto będzie chciał 7zł na rękę.

6) I ostatnie, moje ulubione. Sfrustrowana, zła i smutna przeglądam kolejne oferty, w międzyczasie odbyłam bezpłatne praktyki. Ale wiecie jak to jest na praktykach, „możliwość zatrudnienia” bla bla bla. Starałam się, zbierałam pochwały. Ba, rekrutowałam swojego następcę, a ja miałam zostać zatrudniona. No ale stało się jak zwykle, czyli obeszłam się smakiem. I jakież było moje zdziwienie jak tydzień później na jednym z portali znalazłam ofertę pracy na to stanowisko, na które ja miałam zostać zatrudniona po praktyce. Wkur...zona wysyłam CV, żeby było zabawniej, z referencjami od firmy do której aplikowałam.
Oddzwonili.
- Witam, dzwonię z firmy xyz, aplikowała pani na stanowisko stażystki...
- Nie proszę pani, aplikowałam na stanowisko pracy, gdyby wczytała się pani w moje cv, dowiedziałaby się pani, że właśnie skończyłam u was praktyki.
- Yyy...[...]

Obecnie znowu jestem na bezpłatnym stażu, ale cóż, coś trzeba robić. Tu przynajmniej mi nie mówią, że jest szansa zatrudnienia ;)

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 481 (545)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…