Byłam dzisiaj na zakupach w Żabce niedaleko domu. Wszystko miło i sympatycznie, do momentu pojawienia się Pani z pieskiem [PZP]. Kasjerka uprzejmie zwróciła jej uwagę, że nie wolno wchodzić z psami, bo jedzenie etc... Najpierw została zignorowana, a po kolejnej uwadze właścicielka pieska zaczęła się drzeć. Kasjerka odpuściła (siłą jej przecież nie wyrzuci...), pani przechadza się w tę i z powrotem, a piesek za nią.
Nagle piesek postanawia zrobić kupę na środku sklepu. Cudownie.
[K]asjerka: Muszę panią prosić o sprzątnięcie po piesku, mogę pani przynieść jakieś ręczniki papierowe jeśli nie ma pani przy sobie torebki...
[PZP]: Hahaha, co ty sobie myślisz dziewczyno, że ja będę to g*wno sprzątać?! Nie ma takiej opcji, od tego tu jesteś zresztą, za co ci niby płacą?
[K]: Za obsługiwanie klientów, sprzątania po psach nie ma ani w moich obowiązkach, ani w usługach sklepu, poza tym prosiłam panią dwukrotnie żeby przywiązała pani psa przed drzwiami. Proszę to sprzątnąć.
Tutaj rozpętała się awantura której chronologii nie jestem w stanie przytoczyć, zwłaszcza że na nieludzkie wręcz wrzaski Pani do afery dołączyłam się ja i dwie inne klientki, rzecz jasna wszystkie po stronie Kasjerki, a do tego piesek nie wytrzymał presji i najpierw się zsikał a potem zaczął szczekać.
Bóg raczy wiedzieć, ile by to trwało i czy byśmy się tam z Panią wszystkie nie pozagryzały, gdyby nie przybycie Pana Policjanta [PP] (jakieś 100m od sklepu jest komenda więc policjanci dość często robią w nim zakupy).
[PP]: Co się tu dzieje?
[K]: Pani mimo mojej prośby weszła z psem, pies jak pan widzi się załatwił na podłogę, pani odmawia sprzątania a ja i te panie próbujemy ją do tego przekonać.
[PZP]: To ona tu jest od tego! Ja nie będę, nie będę! To przecież śmierdzi, nie czuje pan?!
[PP] (wyciągając jakiś notesik): Czuję. Tym bardziej myślę, że pani jednak posprząta... Czy piszemy?
[PZP]: Jak, co piszemy...?
[PP]: No albo pani sprząta, albo mandacik będzie...
Posprzątała szybciutko i w ciszy i uciekła obrażona, koszyk z zakupami porzuciwszy w popłochu.
Nie wiem, czy PP miał prawo wystawić jej mandat - wydaje mi się, że nie, ale chwała mu za reakcję. A co do PZP - chamstwo ludzkie jednak ciągle potrafi mnie zaskoczyć.
Nagle piesek postanawia zrobić kupę na środku sklepu. Cudownie.
[K]asjerka: Muszę panią prosić o sprzątnięcie po piesku, mogę pani przynieść jakieś ręczniki papierowe jeśli nie ma pani przy sobie torebki...
[PZP]: Hahaha, co ty sobie myślisz dziewczyno, że ja będę to g*wno sprzątać?! Nie ma takiej opcji, od tego tu jesteś zresztą, za co ci niby płacą?
[K]: Za obsługiwanie klientów, sprzątania po psach nie ma ani w moich obowiązkach, ani w usługach sklepu, poza tym prosiłam panią dwukrotnie żeby przywiązała pani psa przed drzwiami. Proszę to sprzątnąć.
Tutaj rozpętała się awantura której chronologii nie jestem w stanie przytoczyć, zwłaszcza że na nieludzkie wręcz wrzaski Pani do afery dołączyłam się ja i dwie inne klientki, rzecz jasna wszystkie po stronie Kasjerki, a do tego piesek nie wytrzymał presji i najpierw się zsikał a potem zaczął szczekać.
Bóg raczy wiedzieć, ile by to trwało i czy byśmy się tam z Panią wszystkie nie pozagryzały, gdyby nie przybycie Pana Policjanta [PP] (jakieś 100m od sklepu jest komenda więc policjanci dość często robią w nim zakupy).
[PP]: Co się tu dzieje?
[K]: Pani mimo mojej prośby weszła z psem, pies jak pan widzi się załatwił na podłogę, pani odmawia sprzątania a ja i te panie próbujemy ją do tego przekonać.
[PZP]: To ona tu jest od tego! Ja nie będę, nie będę! To przecież śmierdzi, nie czuje pan?!
[PP] (wyciągając jakiś notesik): Czuję. Tym bardziej myślę, że pani jednak posprząta... Czy piszemy?
[PZP]: Jak, co piszemy...?
[PP]: No albo pani sprząta, albo mandacik będzie...
Posprzątała szybciutko i w ciszy i uciekła obrażona, koszyk z zakupami porzuciwszy w popłochu.
Nie wiem, czy PP miał prawo wystawić jej mandat - wydaje mi się, że nie, ale chwała mu za reakcję. A co do PZP - chamstwo ludzkie jednak ciągle potrafi mnie zaskoczyć.
Pani z pieskiem
Ocena:
617
(687)
Komentarze