Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#54275

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak z okazji zbliżającego się roku akademickiego zebrało mi się na wspominki o wykładowcach.

Rok temu rozpoczęłam studia na Politechnice. Kierunek ciężki, dużo programowania, mechaniki itp., więc na roku było dziewczyn, razem ze mną całe 12 na 150 osób, ale co tam, warto spróbować, tym bardziej, że to interesujące mnie klimaty.

Na początku wszyscy wykładowcy zachwyceni taką ilością płci słabszej i chętnie oferują swoją pomoc. Minął tydzień, drugi i jakby się coś zaczęło zmieniać. Historii jest mnóstwo, ale przytoczę tylko najciekawsze.

1. Ćwiczenia z analizy matematycznej. Prowadzący do rany przyłóż. Cud miód. I zażartuje i się uśmiechnie, wszystko jeszcze raz tłumaczy i pomaga, jak się ktoś zagubi. Tylko po rękach całować! Do pierwszego kolokwium. Wchodzimy na zajęcia jak zwykle i słyszymy od niego, żebyśmy się przygotowali do pisania. Wszyscy szok! Jak to? miał być za tydzień! Ale nasz ukochany Pan stwierdził, że już przygotował zadania, więc nie ma już na co czekać.

2. Poprawka u tegoż samego Pana. Odpowiedź ustna. Przyszłam przygotowana, toteż tylko lekko stremowana. Wchodzę do sali. Trzy zadania i trzy rozwiązania wraz ze szczegółowymi wyjaśnieniami. Kończy się odpytka, a ja cała zadowolona i słyszę:
P: No przykro mi, ale chyba czeka panią warunek (i piękny uśmiech).
J: Jak to? Źle wyliczyłam?
P: Nie nie, wszystko jest w porządku, ale Pani sobie dalej nie poradzi, bo w końcu kobiety nie są stworzone do nauk ścisłych (z niesłabnącym uśmiechem).
J: Dlaczego? Przecież sam Pan Profesor przyznał, że umiem materiał.
P: Ja po prostu skrócę Pani cierpienia. Niech Pani idzie na pedagogikę, psychologię, albo zajmie się domem i dziećmi(?!) Dziękuję bardzo. 2.
Wpisał i wypędził z gabinetu...

3. Mechanika. Wszystkie kolokwia zaliczone na co najmniej 4,5 i z tego co Prof. mówił, jestem zwolniona z egzaminu, ale dla formalności muszę przyjść, żeby mi to oświadczył.
Stawiam się z całym rokiem na zaliczenie i Prof. wymienia wszystkich zwolnionych. Skończył czytać, a ja nadal czekam. Gdy zapytałam, dlaczego mnie pominął, usłyszałam, że raz przez cały semestr mnie nie było (leżałam z grypą w łóżku) i dlatego muszę przyjść na poprawkę(!!). Dlaczego? Bo jeśli tak olewam jego przedmiot, to on mi w pierwszym terminie nie pozwoli pisać i już!

4. Pierwsze zajęcia w laboratorium z programowania. Wchodzi młody chłopak (doktorant), więc wszyscy dobrej myśli. Jego pierwsze słowa? "Oo, dwie dziewczyny mam? I tak nie zdacie semestru". No cóż, pełna obaw, ale też bardziej zmobilizowana, wzięłam się do klejenie pierwszych programów. Kolokwia nie gorzej niż na 4 zaliczone. Udało się ;) I ostatnie zaliczenie przed egzaminem... Napisałam wszystko i nawet zadowolona z efektu. Doktorant od razu sprawdza i:
- nie odpowiada mu przejrzystość kodu, bo on by inaczej napisał,
- to mogło być w szeregu, a nie w kolumnie,
- ułamki powinny być zapisana cyfra pod cyfrą a nie oddzielone /,
- a w menu po co numeracja?! nie pisałem, że ma być!

Rezultat? 2. Nie chcąc się pogodzić z werdyktem, wynegocjowałam drugie podejście od razu. Kolejne 1,5h i nauczona poprzednią oceną, robiłam tylko to co napisała, kropka w kropkę. Ocena? 2. Bo bez polotu i własnej inwencji... Jednak zauważył, że się staram i dał mi dodatkowe zadania i koleją godzinę. Udało się. Dostałam łaskawie 3, ale jak wyszłam, to byłam zmęczona jak po maratonie. 4 godziny egzaminu to jednak za dużo. Szybki telefon do rodziców, bo po wyjściu miałam się odezwać, a tu tyle godzin i nic. Mama prawie na zawał padła, tak przejęta, co się dzieje. Resztę dnia i nocy przespałam.

Historii jest więcej i to po pół roku studiów. Wykładowcy postarali się, żeby żadna dziewczyna nie zdała pierwszego półrocza. W tym roku próbuję znowu na tym samym kierunku, ale już przygotowana na wykładowców i ich sposoby ;)

uczelnia

Skomentuj (62) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 564 (668)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…