Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#54556

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia dosłownie z piekła rodem...

Moja córka, już studentka 4-roku, razem z koleżanką musiały zmienić w tym roku lokum. Zaczęły szukać mieszkania do wynajęcia w połowie sierpnia i pod koniec umówiły się bodajże z trzema najemcami. Po wizji lokalnej, dziewczynom spodobało się mieszkanko dwupokojowe z kuchnią i łazienką po remoncie. Problem był taki, że mieszkanie było „gołe” bez mebli. Właścicielka mieszkania wyszła naprzeciw oczekiwaniom studentek i zaproponowała, że je umebluje. Została podpisana umowa przedwstępna, umówione warunki wynajmu mieszkania (czynsz + media i kaucja wynosząca dwukrotną wartość czynszu). Dziewczyny wpłaciły zadatek i zgodnie z umową miały wprowadzić się na początku września.

Obładowane tobołami w umówiony dzień wprowadziły się do zupełnie pustego mieszkania. Właścicielka, jako „bizneswoman” nie miała czasu umeblować mieszkania, przeprosiła i zobowiązała się, że w ciągu tygodnia wstawi meble. Po około 10 dniach, w mieszkaniu pojawiły się meble, ale dosłownie wyzbierane ze śmietnika.
Brudne śmierdzące wersalki, szafy w stanie „rozkładu”, wyrwane drzwi z zawiasów; każda półka z innej parafii. Sprzęt AGD wyzbierany powodzianom, lodówka po prosu „żyła” własnym życiem pleśni i grzybów. Gdy dziewczyny próbowały interweniować przez telefon, słyszały tylko krzyki, nie mogły nawiązać żadnej spokojnej rozmowy.

Córka na dwa dni przed podpisaniem umowy zadzwoniła do mnie, że nie mogą dogadać się z właścicielką i poprosiła mnie o przyjazd. Rzadko moje dziecię wykonuje do mnie takie telefony, jest osobą rozgarniętą komunikatywną i radzi sobie z tego rodzaju sprawami. Niewiele myśląc pognałam ponad 200 km zastanawiając się, co jest grane.

Gdy przyjechałam i zobaczyłam te cudowności na miejscu, zatkało mnie lekko, gwoździem programu była wersalka w pokoju mojej córki.. Jak ją otworzyłam myślałam, że umrę z wrażenia; nie będą opisywać tego brudu i robactwa.
Trochę byłam poirytowana i zdziwiona, że ktoś do świeżo wyremontowanego mieszkania zwłóczył brudne zarobaczone meble; do tego ta lodówka i kuchenka w ogóle nie nadawały się do użycia. No nic.. pogadałam z dziewczynami ustaliłyśmy, że wynajmiemy to mieszkanie i zaproponujemy właścicielce, że samodzielnie je umeblujemy, w zamian za odstąpienie od części czynszu.

Pani zjawiła się z umową spóźniona prawie pół godziny i lekko zdenerwowała się na mój widok.
Spokojnie zaczęłam czytać umowę i w trakcie usłyszałam:
(P) Co tak studiujecie tę umowę, jakbym chciała was oszukać?!!!!
(Ja) Zawsze czytam umowy przed podpisaniem.
Zaczęłam spokojnie tłumaczyć, że zapisy tej umowy są nie do przyjęcia. Pani ujęła sobie w umowie, że dziewczyny stracą kaucje, jeżeli wypowiedzą umowę najmu - totalna bzdura.

I wtedy się zaczęło istne „tornado” babka zaczęła się drzeć, że to standardowa umowa ściągnięta z Internetu, że ona jej nawet nie czytała.
Gdy próbowałam poruszyć sprawę „umeblowania” mieszkania, znowu krzyk, że „księżniczki” chciały tylko łóżko, szafę i biurko, a ona się tak postarała i umeblowała w standardzie. Jak się zapytałam czy swoje dziecko położyłaby na takim łóżku, to lekko ją przytkało, a potem poleciała po bandzie.
(P) Trzeba było córce pokój w hotelu wynająć!!

Ja zrywam umowę (krzyk) i zaczęła dzwonić po męża.

Koniec opowieści jest taki, że w ciągu pół godziny wyniosłyśmy wszystkie rzeczy, zapakowałyśmy do samochodu i przewiozłyśmy do znajomego. Pani oddała dziewczynom po negocjacjach połowę zadatku - stwierdzała, że została oszukana.
Jeszcze w tym samym dniu dziewczyny wynajęły piękne mieszanie w pełni umeblowane i wyposażone. Właściciel spokojnie i rzeczowo rozmawiał z nami, samo załatwienie sprawy – godzina.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 673 (733)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…