zarchiwizowany
Skomentuj
(4)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Właśnie przeczytałam historię o ZUS-ie i doszłam do wniosku, że.. albo ta instytucja ma dziś zły dzień, albo trafiłyśmy na tę samą osobę ;)
Wczoraj chwilkę po 14 dostałam telefon, że muszę przefaksować do ZUS-u ważne dokumenty. Nie miałam ich, ale po dostarczeniu ich przez odpowiednią osobę powinno być z górki. Powinno...
Przez pół godziny wszelkie faksy były odrzucane, jak połączenia na komórkę. Nadeszła godzina 15, koniec pracy, nadal nic... O 15.30 się poddałam. "Nic, wyślę jutro."
Figa z makiem. Nie wysłałam. Zadzwoniłam za to po Pani, dlaczego anulują każde odbieranie faksu? Ano, koleżanka odrzuca, bo nie odbierają obcych numerów i pewnie dlatego. Jakim cudem znają numery wszystkich interesantów, którzy są w trakcie załatwiania czegoś- nie mam pojęcia.
Trudno. Anielsko spokojna proszę o email. Wysłane. Koniec historii? Nie, początek piekła.
Wysłałam dokumenty i już po chwili odbieram telefon. Skracając:
Czy pani jest nienormalna?! Co mi tu żeś pani wysłała? Nie chcę żadnych potwierdzeń! Mają być korekty!
Tłumaczenia, że korekty zostały wysłane z bezpośrednio z kadr do Oddziału ZUS-u, na nic się nie zdały...
[P] Pani, masz mi wysłać te dokumenty! Bo to ważne!
[J] Przykro mi, nie mam dostępu do takich dokumentów, a kadrowej dziś nie ma. Proszę poszukać, na pewno były wczoraj wysłane.
[P] Jak to pani NIE MA?! Pani je musi mieć, po to tam jest!
[J] Nie, nie jestem kadrową, nie mam zatem dostępu do tego-a-tego programu i dokumentów.
[P] Ale pani, pani mnie słuchasz? Mnie to interesuje, ty masz pani mi je wysłać! Czekam!
I trzask słuchawką.
Chcąc, nie chcąc, sprawę przekazałam szefowi. Co się okazało?
Dokumenty mają już drugi dzień. No i dlatego koleżanka odrzucała faksy, ale poinformować, że nie muszę się spinać i ich wysyłać, nie raczyła.
Wczoraj chwilkę po 14 dostałam telefon, że muszę przefaksować do ZUS-u ważne dokumenty. Nie miałam ich, ale po dostarczeniu ich przez odpowiednią osobę powinno być z górki. Powinno...
Przez pół godziny wszelkie faksy były odrzucane, jak połączenia na komórkę. Nadeszła godzina 15, koniec pracy, nadal nic... O 15.30 się poddałam. "Nic, wyślę jutro."
Figa z makiem. Nie wysłałam. Zadzwoniłam za to po Pani, dlaczego anulują każde odbieranie faksu? Ano, koleżanka odrzuca, bo nie odbierają obcych numerów i pewnie dlatego. Jakim cudem znają numery wszystkich interesantów, którzy są w trakcie załatwiania czegoś- nie mam pojęcia.
Trudno. Anielsko spokojna proszę o email. Wysłane. Koniec historii? Nie, początek piekła.
Wysłałam dokumenty i już po chwili odbieram telefon. Skracając:
Czy pani jest nienormalna?! Co mi tu żeś pani wysłała? Nie chcę żadnych potwierdzeń! Mają być korekty!
Tłumaczenia, że korekty zostały wysłane z bezpośrednio z kadr do Oddziału ZUS-u, na nic się nie zdały...
[P] Pani, masz mi wysłać te dokumenty! Bo to ważne!
[J] Przykro mi, nie mam dostępu do takich dokumentów, a kadrowej dziś nie ma. Proszę poszukać, na pewno były wczoraj wysłane.
[P] Jak to pani NIE MA?! Pani je musi mieć, po to tam jest!
[J] Nie, nie jestem kadrową, nie mam zatem dostępu do tego-a-tego programu i dokumentów.
[P] Ale pani, pani mnie słuchasz? Mnie to interesuje, ty masz pani mi je wysłać! Czekam!
I trzask słuchawką.
Chcąc, nie chcąc, sprawę przekazałam szefowi. Co się okazało?
Dokumenty mają już drugi dzień. No i dlatego koleżanka odrzucała faksy, ale poinformować, że nie muszę się spinać i ich wysyłać, nie raczyła.
ZUS
Ocena:
134
(212)
Komentarze