zarchiwizowany
Skomentuj
(5)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jakiś rok czy dwa temu wybudowano u mnie w mieście pływalnie, w zasadzie taki mały park wodny - baseny, zjeżdżalnie, grota solna, sauna itp. Wybudowany został przez gminę z dużym (nie pamiętam teraz czy 66 czy 85%, ale chyba 85) dofinansowaniem unijnym za łączną kwotę ok. 19 mln zł (o ile dobrze pamiętam, może być niewielka różnica, ale to nieistotne dla historii). Od początku opozycja w radzie gminy oraz wielu mieszkańców podnosiło zarzut, że taka inwestycja to zbyt duże obciążenie dla gminy - nie sama budowa, a koszty eksploatacji, których nie pokryją w całości wpływy z biletów. Gmina pokazywała jakieś optymistyczne prognozy, że jednak kasa z biletów wystarczy. No i wystarczyła... jakim cudem? Otóż od początku założenie było takie, że w godzinach przedpołudniowych pływalnia ma służyć głównie szkołom. A gmina, jako organ prowadzący szkół podstawowych i gimnazjów, zrobiła taki sprytny "myk", że pieniądze, które de facto idą na eksploatację obiektu, przekazuje szkołom jako środki celowe na lekcje WFu na pływalni, szkoły te pieniądze płacą pływalni i wszystko się zgadza - pieniądze z biletów pokrywają koszty eksploatacji (co należało wykazać). I co z tego, że to są te same pieniądze, które powinny być zapisane w budżecie bezpośrednio na eksploatację pływalni? Przecież tak lepiej wygląda ;)
Kreatywna księgowość przestała być domeną prywatnych firm i wkroczyła do sektora budżetowego. Ale czemu tu się dziwić, skoro przykład idzie z góry...
Kreatywna księgowość przestała być domeną prywatnych firm i wkroczyła do sektora budżetowego. Ale czemu tu się dziwić, skoro przykład idzie z góry...
Ocena:
-7
(37)
Komentarze