Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#55265

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zadziwia mnie obłuda społeczeństwa. Z jednej strony trwa permanentne narzekanie na stan taboru w naszym MZK, rzadkie kursy, podwyżki cen biletów itd. Z drugiej zaś strony ludzi pukają się w głowę, jeśli ktoś się nie stawia kanarom. Ale do rzeczy:

Jechałem 2 dni temu autobusem miejskim. Bilet oczywiście posiadałem (mam praktycznie zawsze - zdarzy mi się może raz na kilkadziesiąt przejazdów jechać bez, np. jak kompletnie mi się skończy gotówka i jadę do bankomatu, bo mam daleko). Zdarzyła mi się kontrola biletów - większość kontrolerów w mieście znam (w miarę stała ekipa), a do tych 2 pań mam wyjątkowe szczęście - jak już mi się trafi kontrola, to prawie zawsze w ich wykonaniu. Widzę, że wchodzą, kiwam głową na "dzień dobry", panie "odkiwują", wyciągam bilet, jedna pani kontrolerka go bierze i pyta o legitymację (zdziwko, bo zwykle nie pytają - znają mnie też z widzenia - ale w końcu ich prawo). Szukam, szukam, ale nie mam - olśnienie: byłem podbić, zostawiłem w kieszeni w innej bluzie. Nie ma problemu, dostaję wezwanie (w końcu moja wina) z informacją, że jeśli mam dokument w domu, to mam w ciągu 7 dni pójść z nim do Punktu Obsługi Klienta i wtedy nie zapłacę kary, tylko 12 zł opłaty manipulacyjnej. Ok, jasne - w końcu to moje gapiostwo. I na tym mogłoby się skończyć, gdyby nie komentarze współpasażerów:
- "głupi jakiś, nie kłócił się z tą pi*dą"
- "co za ku*wy jedne, biednego studenta się czepiają"
- "serca nie mają, człowiek ma bilet, a te suki nie odpuszczą"
- po ich wyjściu z autobusu: "panie, coś pan, głupi, że pan to przyjmujesz?", "no chyba pan tego płacić nie zamierza"

Witki mi opadły.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (203)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…