Dzisiaj zapadł wyrok w sprawie przyznania praw do opieki nad dzieckiem. Nad dzieckiem mojej kuzynki (nazwijmy ją Kasia) i jej chłopaka (nazwijmy go Tomek). I jednocześnie mojej chrześniaczki.
Tomek był zawsze zaradnym facetem, harował dniami i nocami, byleby zapewnić najlepsze życie swojej rodzinie. Jego córka była jego oczkiem w głowie, spędzał z nią każdą wolną chwilę bez względu na zmęczenie czy stres. Nie wychodził z kolegami na piwko, nie siedział godzinami w internecie, lubił gotować i sprzątać. Ogólnie facet-ideał.
Kaśka z kolei jest kompletnie nieodpowiedzialna. Wychodziła do pracy rano, wracała wieczorami, choć powinna pracować tylko do godziny 14. Kiedy miała wolną chwilę zabierała dziecko "na spacer" - wychodziła do parku, gdzie siedziała z koleżankami i odpalała jednego papierosa za drugim. Nie lubiła sprzątać, gotować też nie bardzo, najlepiej dać jej internet i nie wchodzić w drogę.
Od jakiegoś czasu często się kłócili. Tomek prosił, błagał, groził. Nic to nie pomagało. Któregoś dnia spakował jej rzeczy i postawił w korytarzu. Kaśka miała się wynieść.
Wyniosła się. Z dzieckiem. Zamieszkała ze swoją matką, która wnuczkę uwielbiała, a Kaśce to odpowiadało, bo dzieciaka miała z głowy.
Doszło do rozprawy. Przeciwko Tomkowi stanęła niemal cała rodzina Kaśki. Wytykali mu każdy błąd, wymyślali romanse, obwiniali o rzeczy, które nie powinny mieć żadnego znaczenia w tej sprawie. Za nim stanęła jego matka, która przez cały czas z nimi mieszkała.
Sąd przyznał opiekę nad dzieckiem matce. Tomek może dzieciaka widywać co drugi tydzień.
I nie wiem czy mam się śmiać czy raczej płakać.
Tomek był zawsze zaradnym facetem, harował dniami i nocami, byleby zapewnić najlepsze życie swojej rodzinie. Jego córka była jego oczkiem w głowie, spędzał z nią każdą wolną chwilę bez względu na zmęczenie czy stres. Nie wychodził z kolegami na piwko, nie siedział godzinami w internecie, lubił gotować i sprzątać. Ogólnie facet-ideał.
Kaśka z kolei jest kompletnie nieodpowiedzialna. Wychodziła do pracy rano, wracała wieczorami, choć powinna pracować tylko do godziny 14. Kiedy miała wolną chwilę zabierała dziecko "na spacer" - wychodziła do parku, gdzie siedziała z koleżankami i odpalała jednego papierosa za drugim. Nie lubiła sprzątać, gotować też nie bardzo, najlepiej dać jej internet i nie wchodzić w drogę.
Od jakiegoś czasu często się kłócili. Tomek prosił, błagał, groził. Nic to nie pomagało. Któregoś dnia spakował jej rzeczy i postawił w korytarzu. Kaśka miała się wynieść.
Wyniosła się. Z dzieckiem. Zamieszkała ze swoją matką, która wnuczkę uwielbiała, a Kaśce to odpowiadało, bo dzieciaka miała z głowy.
Doszło do rozprawy. Przeciwko Tomkowi stanęła niemal cała rodzina Kaśki. Wytykali mu każdy błąd, wymyślali romanse, obwiniali o rzeczy, które nie powinny mieć żadnego znaczenia w tej sprawie. Za nim stanęła jego matka, która przez cały czas z nimi mieszkała.
Sąd przyznał opiekę nad dzieckiem matce. Tomek może dzieciaka widywać co drugi tydzień.
I nie wiem czy mam się śmiać czy raczej płakać.
sąd rodzinny
Ocena:
898
(1030)
Komentarze