Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#56312

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Staraliśmy się z mężem o dziecko, staraliśmy się długo i rzetelnie ;) W końcu po półtora roku udało się, są dwie kreseczki. Lekarz na wizycie potwierdza radosną nowinę.
Nasze szczęście nie trwało jednak długo. w trzecim miesiącu ból, krwawienie, szpital i wyrok, serduszko nie bije.

Ze względu na wiek ciąży konieczny zabieg, który ma być wykonany następnego dnia rano. Postanawiamy wrócić do domu i stawić się rano na oddziale. Lekarz wyraża zgodę, ostrzega przed krwotokiem, daje wytyczne jak przygotować się do zabiegu i umawiamy się na 9.
Noc to był prawdziwy koszmar, ale najgorsze miało dopiero nadejść.

Parę minut przed 9 stawiamy się z mężem na izbie przyjęć i czekamy. Zaczyna robić się ruch, pacjentek coraz więcej, głównie kobiet w ciąży. Siedzimy i czekamy, a panie kolejno wchodzą na badanie, doskonale słyszę bicie serduszek ich dzieci i płacze mężowi w rękaw. W końcu po dwóch godzinach słyszę swoje nazwisko i tekst pielęgniarki, że to ta na usunięcie ciąży. Cała poczekalnia zamiera, kobiety patrzą na mnie jak na mordercę.

Konsylium lekarzy wykonuje USG i jednogłośnie potwierdzają koniec ciąży, jedziemy na zabieg.
Po wejściu na salę widzę grupę 10 praktykantów i stażystów, nikt mnie nie pytał o zgodę, nikt tego ze mną nie ustalił. Wyraziłabym zgodę, ale o zasadę chodzi.
Potem pamiętam już tylko lampę nad fotelem i ciemność.

Budzę się na sali, naga, niedbale nakryta prześcieradłem, zakrwawiona, a pacjentka na łóżku obok właśnie ma odwiedziny. W końcu wpuszczają męża, okrywa mnie, prosi odwiedzających o opuszczenie sali, ubiera mnie, a ja co chwilę odpływam. Budzi mnie dźwięk, początkowo nie wiem co to, ale po chwili orientuje się, że to badanie KTG i ten dźwięk to bicie serduszka. Płaczę, a właściwie wyję, nie potrafię zrozumieć jak kobietę, która właśnie straciła dziecko, można położyć na sali z ciężarną. Mąż prosi o zmianę sali, ale stwierdzają, że wybrzydzam i nie wyrażają zgody. Spędzam tam jeszcze 4 godziny i są to najgorsze godziny mojego życia.
Na odchodne lekarz rzuca, że płód zostanie wysłany do badań, że taka procedura.

Nie oczekiwałam luksusów i czerwonego dywanu, nie oczekiwałam, że wszyscy będą skakać jak koło księżniczki, dla personelu to tylko praca. Oczekiwałam odrobiny empatii i człowieczeństwa, poszanowania mojej godności.
Po jakimś czasie dowiedziałam się, że mogłam odebrać to co zostało z mojego dziecka i godnie pochować, że nie ma procedury obowiązkowych badań płodu.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1060 (1194)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…