Jak można zostać zwyzywanym za życzenia?
Po kolei.
Ponieważ w moim mieście o pracę trudno, załapałam się do marketu na dział zwany "produkty świeże". Jest to linia prosta: mięso-wędliny-ser-ryby i w zależności od potrzeb staję sobie na jakimś stanowisku i obsługuję.
Nie będę opisywać jak to wygląda, bo nie o to chodzi.
Chodzi mi o to, że klienci to bardzo wymagający ludzie są: a to za tłuste (mięso), a to za sucha (wędlina) itp. itd.
Jeżeli kolejka duża nie jest to mówię, że ja będę to udko czy boczek pokazywać, a klient niech mówi czy chce kupić czy nie.
Sedno sprawy.
Wczoraj trafiła się kobieta ok. 55+ z zamiarem kupna udek z kurczaka i filetów.
(P)aniusia, (J)a.
P: Tylko, żeby te udka nieduże i nietłuste były.
Pomyślałam, że ludzi wiele nie ma, to niech sama decyduje co chce.
J: Mamy tylko to, co w ladach, niech pani sobie wybiera (w domyśle pokazuje które może być).
P: No, ja mam jeszcze mówić co chce. Leniwa i tyle jesteś, nic Ci się nie chce! Ja się wcale nie dziwię, że takie rotacje tu są i was zmieniają lenie jedne*!
Nie powiem, nerw mi się ruszył, ale jeszcze oaza spokoju jestem.
A baba dalej mnie wyzywa. W końcu mówię:
J: Nie będę z panią dyskutowała.
(Widać było, że babsztyl zaczepki szuka)
P: I bardzo dobrze, że nie będziesz ze mną dyskutowała, gówniaro jedna! Ty tu jesteś dla mnie, a nie ja dla ciebie! Masz mi usługiwać!
Przemilczałam to. Co się będę z głupim kłócić.
Po podaniu jej wszystkich sprawunków, pytam...
J: Coś jeszcze?
P: Nie, to wszystko.
J: Dziękuję, wesołych świąt :)
P: Ty gówniaro, ku**o jedna itp. itd. Z kierownikiem chcę rozmawiać!
Ponieważ dyrektor główny się kręcił, proponuję:
J: A może dyrektora zawołać?
P: Sama dam sobie radę!
I w tej chwili wywołano mnie na zaplecze. Bardzo dobrze, bo bym chyba poleciała z roboty.
W sumie za dni kilka święta radości, spokoju...
A ja nawet życzeń nie mogę złożyć, bo to obelga jest dla niektórych.
*stawka 5,5 zł/h. Ja sama zmienię jak coś innego znajdę, to się nie dziwię, że ludzie odchodzą. Jeszcze użerać się z takimi babami za te pieniądze?
P.S. Ludzie miejcie trochę serca dla tych sprzedawców i kasjerów. My też jesteśmy ludźmi, a nie maszynami.
Po kolei.
Ponieważ w moim mieście o pracę trudno, załapałam się do marketu na dział zwany "produkty świeże". Jest to linia prosta: mięso-wędliny-ser-ryby i w zależności od potrzeb staję sobie na jakimś stanowisku i obsługuję.
Nie będę opisywać jak to wygląda, bo nie o to chodzi.
Chodzi mi o to, że klienci to bardzo wymagający ludzie są: a to za tłuste (mięso), a to za sucha (wędlina) itp. itd.
Jeżeli kolejka duża nie jest to mówię, że ja będę to udko czy boczek pokazywać, a klient niech mówi czy chce kupić czy nie.
Sedno sprawy.
Wczoraj trafiła się kobieta ok. 55+ z zamiarem kupna udek z kurczaka i filetów.
(P)aniusia, (J)a.
P: Tylko, żeby te udka nieduże i nietłuste były.
Pomyślałam, że ludzi wiele nie ma, to niech sama decyduje co chce.
J: Mamy tylko to, co w ladach, niech pani sobie wybiera (w domyśle pokazuje które może być).
P: No, ja mam jeszcze mówić co chce. Leniwa i tyle jesteś, nic Ci się nie chce! Ja się wcale nie dziwię, że takie rotacje tu są i was zmieniają lenie jedne*!
Nie powiem, nerw mi się ruszył, ale jeszcze oaza spokoju jestem.
A baba dalej mnie wyzywa. W końcu mówię:
J: Nie będę z panią dyskutowała.
(Widać było, że babsztyl zaczepki szuka)
P: I bardzo dobrze, że nie będziesz ze mną dyskutowała, gówniaro jedna! Ty tu jesteś dla mnie, a nie ja dla ciebie! Masz mi usługiwać!
Przemilczałam to. Co się będę z głupim kłócić.
Po podaniu jej wszystkich sprawunków, pytam...
J: Coś jeszcze?
P: Nie, to wszystko.
J: Dziękuję, wesołych świąt :)
P: Ty gówniaro, ku**o jedna itp. itd. Z kierownikiem chcę rozmawiać!
Ponieważ dyrektor główny się kręcił, proponuję:
J: A może dyrektora zawołać?
P: Sama dam sobie radę!
I w tej chwili wywołano mnie na zaplecze. Bardzo dobrze, bo bym chyba poleciała z roboty.
W sumie za dni kilka święta radości, spokoju...
A ja nawet życzeń nie mogę złożyć, bo to obelga jest dla niektórych.
*stawka 5,5 zł/h. Ja sama zmienię jak coś innego znajdę, to się nie dziwię, że ludzie odchodzą. Jeszcze użerać się z takimi babami za te pieniądze?
P.S. Ludzie miejcie trochę serca dla tych sprzedawców i kasjerów. My też jesteśmy ludźmi, a nie maszynami.
sklepy
Ocena:
527
(633)
Komentarze