Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57099

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ciężki temat, będzie o aborcji.

Koleżanka (na potrzeby historii nazwijmy ją Anią) od długiego już czasu walczy z nowotworem piersi. Ostatnio jej rokowania znacznie się poprawiły, mastektomia oraz długotrwała chemioterapia zrobiły swoje i jak twierdzą lekarze złośliwiec prawdopodobnie został pokonany.

Historia, o której będzie tu mowa, zaczęła się jakiś rok temu. Pomimo tego, że bardzo uważali z chłopakiem, Ania zaszła w ciążę. Jej organizm zniszczony chemią, nie był mówiąc krótko gotowy na dodatkowe obciążenie, którym jest ten odmienny stan.

Nie chcę się tu wgłębiać w szczegóły, zwłaszcza, że nie jestem zbyt biegła w terminologii medycznej, w każdym razie Ania usłyszała od lekarzy, że jeśli chce urodzić to dziecko musi zrezygnować z kolejnych chemioterapii (co za tym idzie szanse na wyzdrowienie i brak przerzutów zmalały niemal do zera). Decyzja z pewnością nie należała do najłatwiejszych, ale wspólnie z chłopakiem uznali, że nie będą stawiali na szali jej życia. W czwartym tygodniu od zapłodnienia Ania poddała się aborcji.

Nie wiadomo z jakich źródeł, ale po pewnym czasie o zabiegu wiedział cały nasz rok i przy okazji połowa miejscowości.
Od tej pory dziewczyna nie ma życia. Jest publicznie szkalowana, jako ta co zabiła swoje dziecko. "Morderczyni" - zawyrokowały wszystkie, wybaczcie za określenie świętojebliwe kobiety spod kościoła. Koleżanki zaczęły wstawiać na fejsa dziesiątki zdjęć, haseł, artykułów o tym, jakim cudem jest posiadanie dziecka i jaką zbrodnią jest jego zabicie. Ksiądz podczas kazania (Ania jest osobą wierzącą i praktykującą) wymieniał przykłady kobiet, które oddały swoje życie dla płodu, po czym zmarły po porodzie, jako godne naśladowania. Trudno przytoczyć wszystkie przykłady, ale rozpoczął się niemalże publiczny lincz.

Nikogo nie obchodzi życie Ani, która przecież po wyzdrowieniu może urodzić jeszcze mnóstwo dzieci, nikogo nie obchodzi fakt, że młoda kobieta również bardzo chciała żyć, że jej rodzice, chłopak nie chcieli jej tracić. Że ta decyzja nie była łatwa, podjęta dla wygody, że gdyby Ania była zdrowa pewnie urodziłaby to dziecko. Efekt jest taki, że wykończona fizycznie dziewczyna, teraz staje się również wrakiem psychicznym.

Swoje zdanie na temat legalizacji aborcji zachowam dla siebie, nie chcę być zakrzyczana przez obrońców jedynej słusznej racji, co często się zdarza na tym portalu. Ale z całą pewnością uważam, że w przypadkach takich, jak wyżej wymieniony nie należy szkalować kobiet, które tego dokonały.

Skomentuj (147) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1222 (1550)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…