Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57313

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O stażystach słów kilka. Dobra, kilka setek...

Pracuję w biurze. Praca miła, lekka i przyjemna, dlatego też i chętni na staż są zawsze. Ja z ochotą kogoś przyuczę, a firmę to nic nie kosztuje. Same korzyści!
No, z reguły...
Trafiają się „jednostki wybitne”. Jak Joanna (zdrabnianie surowo zabronione!) chociażby.

Zatem misja pierwsza: kawa dla gości. To znaczy Stażystka ją zrobiła, zaniosła, zabrała filiżanki, umyła, wróciła do biurka. To lecę zrobić ulubioną zieloną z cytrusami.
[J] – Joanna, możesz pozwolić na chwilkę?
[S tup, tup] - Słucham?
[J] – Wiesz, umyj filiżanki od razu po zabraniu. Czasami zbiera się ich kilkanaście i ciężko nadążyć, a i się odbarwiają (są śnieżnobiałe).
[S] – Umyłam.
[J] - Ale zobacz, tu...
[S przerywając] - Tu, Cynthiane, myć nie będę. Jak zalewam kawę to i tak nie widać, że jest brudna.
O szlag!, nie wpadłam na to. No i wygadana ta bestia. Ale nic, trwamy dalej.

Misja druga: zamówienie kuriera i ułożenie faktur.
Poprosiłam Joannę, by złożyła zlecenie na odbiór przesyłki. Mogę to zrobić sama, ale niech się dziewczyna wprawia, gdy ja wystawiam fakturę.
Po godzinie - dwóch, widząc, że się snuje między biurkami, poprosiłam, by ułożyła faktury chronologicznie - do zaksięgowania.
Pod koniec dnia przychodzi mówiąc, że skończyła i czy może troszkę posiedzieć. Dla mnie żaden problem, więc usiadłyśmy przy ciachu, zrobiłyśmy, co nam jeszcze zostało i rozeszłyśmy się do domów.
Następnego dnia z samego rana chwyciłam za faktury; analizując je, czegoś mi brakowało. Paru faktur. Z jednego dnia było ich kilka i byłam tego pewna. Ale przejrzałam dla pewności wszystkie dokumenty, a nuż dała na koniec albo pomyliła? Figa, nie ma. Znów pytam, czy wie, gdzie są te faktury, bo zapodziać się nie miały szans.

[J] - Joanno, a czy przekładałaś faktury? U mnie jest tylko część, kilku brakuje.
[S-zmieszana] - Yhm... Uhm... Nie, to znaczy tak, ale nie...
[J] - Tak, ale nie? Poszukaj ich proszę, dziś księguję i są mi potrzebne.
Na tym rozmowa się zakończyła. Nie chciałam być wredna ani surowa, każdy może się pomylić. O ja naiwna...
[S] Wiesz, Cynthiane... Bo ja... No, yyy. Na przykład z dziesiątego były trzy faktury, a ja nie wiedziałam... Nie wiedziałam, jak je ułożyć, chciałam być dokładna, a tam nie było godzin. Więc te mniej ważne faktury schowałam i...
[J] - Stop. Co to za mniej ważne faktury? I gdzie schowałaś? Bez księgowania w dodatku?!
[S wystraszona, chyba nigdy nie widziała mnie zdenerwowanej] – No takie mniej potrzebne, na mniejsze sumy, ale już zapłacone! Przelewowe są wszystkie!
[J] – Schowałaś. Ale gdzie?!
[S] – Do kosza.. Przy moim biurku.

Przyznaję, szlag mnie trafił. Opanowana na tyle, ile mogłam, kazałam (już nie prosiłam) przynieść wszystkie „schowane” dokumenty. Szczęście, że kosz nie był opróżniany i poza papierzyskami, pusty...
Resztę dnia spędziłyśmy w gęstej atmosferze. Czekając na kuriera zapytałam, na którą godzinę zastrzegła odbiór. Wtedy jej twarz ściągnęła się jeszcze bardziej. Dlaczego? Bo „zapomniała” o zleceniu...
A mnie już zabrakło słów. Wiem, powinnam była już wtedy wypowiedzieć jej umowę stażu, ale dałam jej szansę. Może i jest nieogarnięta i nierozgarnięta, ale się wyrobi?

To jej „wyrabianie” też było ciekawe. Jeśli zechcecie, dodam kolejną historię.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 738 (820)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…