Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57337

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przedstawiłam Wam już Joannę - moją stażystkę, pora więc na ciąg dalszy.

1) Zawsze, gdy odbieram telefon z zapytaniem do kogoś innego niż ja, zapisuję, kto dzwonił, o której godzinie i w jakiej sprawie, prosząc też o numer kontaktowy. Logiczne, nie? Nie. Powierzyłam to zadanie Joannie. Później odebrałam od klientów dwa telefony z pretensjami, że próbowali się ze mną skontaktować. A zasada jest taka, że Joanna mi przekazuje notatki i ja tam oddzwaniam. Nie oddzwoniłam, bo notatek nie było. Nie potrafiła też mi wytłumaczyć, dlaczego...

2) Gdy przychodzą goście (rzadko, ale jednak; są to wtedy naprawdę ważne osoby, w dodatku głównie obcokrajowcy) pytałam, czy podać kawę, herbatę, wodę. To później było obowiązkiem stażystki (znającej jedynie angielski, za to biegle). I tu się zatrzymamy. Raz, że sytuacji było kilka, dwa, że różne były komentarze na temat kawusi.

Pewnego razu zadzwonił szef z prośbą o 3 kawy i herbatę. Dlaczego do mnie? Bo Joanny u siebie nie ma, nie zjawiła się też w gabinecie z jakimkolwiek zapytaniem.

Innym razem „zebrała zamówienia”, lecz zaniosła je i.. I tyle. Postawiła na stole razem z tacą, w myśl zasady „róbta, co chceta!”.

Kiedy indziej wszystko było jak należy. Do czasu, gdy asystentka nie przyszła z prośbą o kawę sypaną i zieloną herbatę. Było to przekazane Joannie, po angielsku, ale jednak. Zrobiła wyłącznie kawy rozpuszczalne. Jak się okazało, jej rzekomo biegły angielski dotyczył głównie pojedynczych słówek typu lovciam i hejt, ale o tym poniżej.

3) Największa piekielność, połączenie 1 i 2. Szef na konferencji za drugim końcu kraju, ja na nowym stanowisku i Joanna „na posterunku”. Dzień spokojny i bez niespodzianek.
Aż przyszła stażystka z nowiną, ze ważny kontrahent, którego się spodziewamy za ponad tydzień, zmienił termin i będzie już jutro.
Zdziwiłam się, że ta zmiana jest tak znaczna, ale może coś mu wypadło i nie chce bezczynnie czekać aż tyle na spotkanie. (Kontrahent z zagranicy, u nas miał się zjawić przy okazji pobytu w Polsce).
Zadzwoniłam więc do szefa, żeby dogadał się z Panem X- mógłby nie zdążyć z powrotem do kraju. Jednak kontrahent nie odbierał. Przełożony wsiadł więc w samochód i pół nocy pędził do kraju, by następnego dnia spotkać się z X.
Szef już z biura zadzwonił, by dopytać o konkretną godzinę. Jak się okazało, Pan X dzwonił, by POTWIERDZIĆ spotkanie 20-tego, nie przełożyć je na 12-tego.
Niestety, język Joanny był tak biegły, że wyłapała tylko „spotkanie 12-tego”. Nawet cyferek nie znała...

Tak więc nikt mi nie wmówi, że praca w biurze polega na tym, by siedzieć i pachnieć, od czasu do czasu robiąc kawusię i że „każdy głupi to umie”.

Po krótkim stażu nie została zatrudniona, a końcowa opinia nie była pozytywna.

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 625 (697)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…