Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57380

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/57366 przypomniała mi sytuację, gdy dobrych kilka lat temu pracowałam w pewnym mniejszym wydawnictwie na stanowisku grafika.

Moim zdaniem nie byłam złym pracownikiem, nigdy się nie spóźniłam, nie wychodziłam wcześniej, zadania wykonywałam na czas i bez szemrania, rzadko były jakiekolwiek poprawki, miałam normalne relacje ze współpracownikami. Czyli wszystko było w porządku.
Po miesiącu niestety się przeziębiłam, o czym oczywiście poinformowałam szefa ("Skoro już pani musi, to niech pani zostanie w domu, w razie czego jesteśmy w kontakcie"). Ustaliłam z nim, że przyjdę po trzech dniach i rzeczywiście, nieco podkurowana, stawiłam się w pracy. Na moim stanowisku zastałam jednak jakiegoś faceta, który przedstawił mi się jako nowy grafik. Zgłupiałam. Poszłam do szefa.

Sz. - A, to poznała już pani pana X? Tak, zatrudniliśmy go, gdy pani nie było.
Ja - Dobrze, ale w takim razie gdzie mam się przesiąść?
Sz. - Na razie nie ma dla pani komputera. Ale wyślę [imię innego kolegi], by kupił pani komputer, to zajmie maksymalnie dwa dni. Wtedy do pani zadzwonię. Póki co może pani iść do domu, ale proszę czekać na telefon.

Cóż, OK. Akurat tak się złożyło, że pierwszego dnia mojej nieobecności skończyła mi się umowa o dzieło, więc nie musiałam się martwić, że nie dokończę jakiegoś zadania. Czekałam cierpliwie. Pierwszy dzień roboczy. Drugi. Trzeci. Czwarty...
Po piątym dniu roboczym postanowiłam sama zadzwonić do szefa. Dzwoniłam co parę godzin przez cały dzień, nie odbierał, co było dziwne zważywszy na to, że non stop chodził z telefonem przy sobie. Następnego dnia pojechałam osobiście do firmy i weszłam do gabinetu szefa.

Sz. - A, to pani... (zmieszanie) Bo widzi pani... No... Jakby to powiedzieć... My nie potrzebujemy teraz nikogo nowego... Gdyby się coś zmieniło, to zadzwonię...

Super. Skoro od razu wiedział, że nie zamierza ze mną dalej współpracować, to mógł mi od razu powiedzieć, że mam spadać. Widocznie miałam powiedzieć gorączce i osłabieniu, by wróciły później, albo przyjść zakatarzona i prychająca do pracy, by i inni mogli sobie poleżakować w domach. Trudno. Szkoda tylko, że czekałam jak głupia na telefon, który miał nigdy nie zadzwonić.

Krótko później znalazłam pracę w firmie, która zamawiała powierzchnię reklamową w moim byłym wydawnictwie. Pewnego dnia przyszedł do mnie Kolega:

K. - Nie przygotowuj już więcej reklam do Tego Wydawnictwa, nie będziemy już niczego od nich brać.
Ja - Dlaczego?
K. - Została im wytoczona sprawa o plagiat, użyli w gazecie grafiki, którą zaprojektowało inne wydawnictwo [czyli grafik użył, a nikt tego nie sprawdził - bo nikt nigdy nie sprawdzał takich rzeczy :)], a my nie chcemy być kojarzeni w jakikolwiek sposób z takimi firmami.

No, drogi były szefie, jak widać wymiana pracownika była strzałem w dziesiątkę.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 744 (806)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…