Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57604

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prawo polskie jest chore. System jest chory. Podam przykład - jeden z wielu innych.

Mieszkam w niewielkiej miejscowości. Wszyscy wszystkich znają, są dla siebie życzliwi - bez większych małomiasteczkowych plotek, docinków czy linczów.

Sielanka, a w niej rodzina pierwsza. Jej członków nazwijmy Asią, Mariuszem i małym Oliwierkiem. Oboje pracują, tata na etat, mama na jego 1/3, by synek zawsze był z którymś rodzicem.
Chłopczyk rośnie jak na drożdżach, jest bystry i ciekawy świata, lecz bardzo często choruje. Są to grypy/ anginy/ zapalenia płuc - jakby wynik słabej odporności. Rodzice szukają pomocy dla Oliwiera, ale lekarze nie mogą postawić jednoznacznej diagnozy. Ciągle próbują. Do tego małżonkom dołączyło inne zmartwienie - wypadek siostry Asi. W ten sposób siostrzenica Asi, Zosia, została sierotą.

Asia i Marcin postanowili stworzyć jej drugą rodzinę, dziadkowie nie mają już tylu sił, a ze stroną ojca Zosi kontaktu brak. Ale „wszyscy” są temu przeciwni. Wszyscy? Nie, tylko sąd i opieka społeczna.

Po pierwsze, oboje pracują. Mariusz zarabia dużo, Asia może zrezygnować z pracy? Nie, oboje muszą pracować. A dopóki pracują, Zosia będzie w pogotowiu lub domu dziecka. Wywiad środowiskowy? Mieszkańcy przekupieni, niemożliwe, by wszyscy mieli o rodzinie tak dobre zdanie. Drugie zastrzeżenie: mają już jedno dziecko, a dwójka to już za duży tłok i wydatek. Trzecie - Oliwierek. Chorowity w dodatku. Nie dość więc, że odmówiono im opieki nad Zosią, to zaczęto się przyglądać wychowywaniu ich syna, bo podejrzanie często choruje i to NA PEWNO dlatego, że jest zaniedbywany. Bo przecież nie jest to choroba genetyczna ani wada wrodzona. Efekt? Zosia mieszka w DD w mieście oddalonym o ponad 80 km. W innym środowisku, bez rodziny. Asia i Mariusz walczą o spokój i zdrowie dla Oliwiera.

Rodzina druga. Kamila (lat 32), jej dwie córki: kilkumiesięczna Zuzia i 16-letnia Paulina, wnuczka w drodze.

Pewnie policzyliście, ile lat miała Kamila rodząc Paulinę - zgadza się, szesnaście. Z jej ojcem się rozstała także lat temu naście. Teraz jest w związku z młodszym od siebie, chorym psychicznie chłopaczkiem, który, mimo ćwierci wieku w metryce, zachowuje się i myśli jak dziesięciolatek. Ale choroba psychiczna nie przeszkodziła mu zmajstrować córci Zuzi. Rodzina jest... bezdomna. Mieszka na strychu starej rudery, bez okien i drzwi. Muszę dodawać, że bez wody i prądu? A jeszcze wnusia w drodze. Przypadkiem. No, rozumiecie... impreza, alkohol, a reszty Paulina nie pamięta. Typowe. I podobne do zachowania jej matki: Kamila ni alkoholem, ni tytoniem nie pogardzi. Jak nie ma pieniędzy, to zostawia Zuźkę i idzie na rundkę po „koleżankach”.
Tyle dobrego, że między siostrą Pauliny, a jej córką różnica wieku będzie naprawdę niewielka. Wyprawka gotowa. A nie, nie gotowa. Mała Zuzia ma ledwie kilka śpioszków i łóżeczko, na wózek i pampersy brakło pieniędzy. Ale to się zmienia: opieka społeczna interweniuje. Choć już od jakiegoś czasu mieszkańcy to zgłaszali, dopiero niedawno coś się ruszyło. A co dokładnie? Skoro taka duża rodzina, to trzeba im mieszkanie ofiarować poza kolejką. Z opłaconym czynszem i mediami oczywiście, przecież nikt nie pracuje, a kochanek ma malutką rencinę. Efekt? Patologia, której się nie eliminuje, a jedynie sponsoruje. Brak kontroli nad wychowywaniem zaniedbywanej małej Zuzi.

Rodzina trzecia. Dużo większa.
Matka, trzech synów i trzy córki. Matka bezrobotna, trzech bezrobotnych synów alkoholików, jedna córka pracująca hen, za granicą, druga w więzieniu i trzecia na miejscu, z mamą i braćmi. A dla uzupełnienia - trzecia córka, Malwina, ze swoją trójką dzieci (wiek 1-3, w myśl zasady „nowy rok, nowe dziecko”) i ukochanym w czterech stronach świata. Malwina skończyła tylko gimnazjum, potem posypały się dzieci. Nie pracuje. Ani zawodowo, ani w domu. Zapisała się do jakiejś szkoły. Mądrze wykombinowała: dzieci zostawia mamie, bo idzie do szkoły, w szkole mówi, że co rusz któreś dzieciątko chore. Udało się pół semestru, potem wyleciała. Ale to nic, nikt nie musi wiedzieć; nadal wychodzi „do szkoły” i wraca co wieczór podpita.

Ukochany. Pracuje za granicą, przyjeżdża raz na kilka miesięcy. Podobno „sytuacja go przerasta”. Może i lepiej, bo i na czwarte dziecko okazji nie ma. Ani miejsca, bo cała ósemka mieszka w dwóch pokojach z kuchnią i toaletą pod płotem.
Co na to opieka? Urząd Miasta? Sąd? Ktokolwiek?! „Że najważniejsze, że dzieciom krzywda się nie dzieje. Nie są bite, mają rodziców. A że czasem chodzą brudne, głodne i zasmarkane... Nic na to nie poradzimy”.

A piszę o tym dziś dlatego, że najstarszy syn Malwiny wyszedł rano z domu i nikt tego nie zauważył. Szukało go pół miasteczka. Chłopczyk szczęśliwie się znalazł. Z odmrożonymi paluszkami, wyziębiony i wystraszony błądzeniem po lesie.

Prawo polskie jest chore. System jest chory. Podałam przykład - jeden z wielu innych, jak sądzę.

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 998 (1088)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…