Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#57671

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/57637 przypomniała mi historię na studiach.
Na studiach miałyśmy koleżankę, nazwijmy ją Ania, która trzymała się nas jak rzep psiego ogona. Nie przepadaliśmy za nią, bo lubiła się użalać nad sobą, ogólnie dość smutny i przytłaczający typ. Ania często wpadała do nas na mieszkanie, jakimś dziwnym trafem zawsze w porze obiadowej. Gdy razem z dwiema innymi studentkami nakładałyśmy sobie jedzenie na talerze to z uprzejmości częstowałyśmy też obiadem Anię. Z lekką dozą niepewności, ale jednak nigdy nie odmówiła. Z początku zdarzało się to raz na tydzień, raz na dwa. Ania bardzo nieśmiało mówiła, że jest biedna, że nie starcza jej pieniędzy na jedzenie. Cóż, okazywałyśmy jej odrobinę serca. Z czasem niestety obróciło się to przeciwko nam. Codziennym rytuałem było wpadanie do nas obiad, po obiedzie na kawusię lub na piwko itd. Nie odpuściła nam żadnego weekendu, bo wiedziała, że zawsze razem spędzałyśmy czas z dziewczynami przy piwku oglądając filmy (ah te studenckie czasy). Ania z czasem przestała już nieśmiało pytać czy nie mamy przypadkiem dla niej obiadu, tylko przychodziła, rozebrała się i od razu zaglądała nam do garów. Musiałyśmy podjąć jakieś działania, bo ileż można utrzymywać darmozjada. Tym bardziej, że Ania wcale nie była taka biedna jak o sobie opowiadała. Jakoś stać ją było na papierosy, na piwko (czasami zdarzyło jej się przynieść swoje) czy na wyjście do dyskoteki. Nie zapomnę sytuacji, w której Ania zapukała do naszych drzwi i otworzył jej mój chłopak, który był sam na mieszkaniu. Zaczęła mu się wyżalać, więc chłopak wysłuchiwał i wyciągnął browary, żeby jej się zrobiło lepiej na duchu. Skromna Ania wypiła coś 4-5 piw przez 6 godzin i poszła do domu pijana. Oczywiście wszystko na jego koszt. Na drugi dzień siedzimy w plenerze i wzięła nas ochota na piwko. Ania proponuje, że pójdzie do sklepu, ale mój chłopak nie miał przy sobie portfela. Ania grzecznie zaproponowała, że jedno mu może kupić. I tak też zrobiła. Następnego dnia Ania dzwoni z bardzo pilną sprawą do mojego chłopaka. Chodziło oczywiście o zwrot pieniędzy za kupione wczoraj jedno piwo dla niego. No to wszyscy kopary w dół, z obawą, że może jednak żartuje, ale jak chodzi o Anii pieniądze to nie ma żartów. Chłopak nie miał wyjścia, musiał oddać całą kasę razem z kaucją, bo Ania przeliczyła co do grosza! Nigdy więcej nikt z naszego grona nie postawił jej piwa.
Z dnia na dzień zmieniłyśmy do niej podejście. Zebrałyśmy się w sobie i powiedziałyśmy jej co o tym myślimy, że na alkohol na imprezie ją stać, na papieroski też, więc nie będziemy jej dłużej utrzymywać. Ania się popłakała i próbowała nam wmówić, że to tylko tak wygląda, ale w rzeczywistości ona będzie musiała teraz głodować. Nie złamałyśmy się. Następnego dnia kogo zobaczyłyśmy w drzwiach w godzinie obiadowej? Anię! Wpuściłyśmy ją, ale rozeszłyśmy się po pokojach a ona biedna została sama w kuchni czekając aż ktoś jej poda obiad! Był to czerwiec, więc praktycznie koniec roku akademickiego. Ja się wyprowadziłam i nie musiałam już nikogo utrzymywać.

koleżeństwo

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 108 (256)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…