Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57819

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed kilku dni.

Powszechnie wiadomo, że obowiązkiem zarządcy / właściciela nieruchomości jest odgarnięcie śniegu, a jeśli ktoś przewróci się na nieodśnieżonym lub oblodzonym chodniku i zrobi sobie krzywdę (czyt. złamanie, ciężkie stłuczenie itd. itp.), to może kierować swoje roszczenia o naprawienie szkody do tegoż właściciela / zarządcy. Spółdzielnie mieszkaniowe wykupują na taki wypadek polisy OC (chyba mają nawet taki obowiązek ustawowy).
Niestety, mojej mamie przyszło przekonać się na własnej skórze o tym :/

Idąc w odwiedziny do babci do szpitala przewróciła się na oblodzonym chodniku, noga złamana w kostce, konieczne składanie operacyjne. Mama w szpitalu, więc ja próbuję ustalić kto jest tym zarządcą i jak to z tą polisą wygląda. Co do ustalenia jaka to spółdzielnia to poszło gładko, bo na ścianie bloku obok wisi tablica z numerem bloku i nazwą spółdzielni. Wracam do domu dzwonię. I zaczyna się piekielność.

Dzwonię we wtorek (mama połamała się w poniedziałek). Przedstawiam się i upewniam się czy to oni na pewno administrują tym blokiem, a więc mają obowiązek zadbać też o chodnik. Po drugiej stronie jakaś przestraszona dziewczynka. Dz: Yyyy, może. Nie wiem, ja tu na co dzień nie pracuję i się nie znam.
Ja: A kiedy mogę porozmawiać z kimś, kto wie?
Dz: Jutro ok 10. Bo dzisiaj już wszyscy poszli.

Ok. Dzwonię w środę ok. 10. Przedstawiam się, pytam czy to na pewno oni itd. Z drugiej strony pewna kobieta (K).
K: Tak, to my. A czemu pani pyta.
Tłumaczę sytuację i na koniec mówię: Rozumiem, że na taką okoliczność Państwa spółdzielnia ma wykupione OC i dzwonię, żeby dowiedzieć się w jakim towarzystwie jest ono wykupione oraz o numer polisy, żebyśmy wiedzieli, gdzie szkodę zgłosić.
K: Tak, dobrze, rozumiem. Ale wie pani, ja nie mam dostępu. Proszę zadzwonić jutro, bo dzisiaj nie ma szefowej.

No dobra, jeden dzień w tę czy w tę różnicy nie robi. Zwłaszcza, że wypłata ewentualnego ubezpieczenia dopiero po zakończeniu leczenia, które będzie trwało i trwało. Ale nie zaszkodzi ustalić ubezpieczyciela teraz, kiedy jest jeszcze śnieg, a nie po pół roku, kiedy będzie trzeba się zastanawiać, czy w takim a takim dniu ten śnieg tam był, czy może były to te cieplejsze, bezśnieżne dni.

Dzień trzeci. Dzwonię. Mówię, ale nie skończyłam standardowej formułki, bo rozmawiałam z tą samą panią co poprzedniego dnia. Od razu mnie połączyła z szefową (SZ).
Ponownie tłumaczę co i jak. Mama upadła na terenie, na którym oni powinni odśnieżać, leży w szpitalu, składanie operacyjne itd.
SZ: Wie pani, ja pani nie mogę podać tak tej polisy. Ma pani jakieś dokumenty, że to się u nas stało?
Ja: Mama jest w szpitalu. Zabierała ją karetka i w tych dokumentach szpitalnych na pewno jest informacja skąd mama była zabierana.
SZ: A bardzo poważne to złamanie? Może to pani udowodnić?
Ja: Wie pani, ja nie muszę się pani tłumaczyć, bo to nie pani sprawa. Po to mają państwo OC, żeby mama załatwiała takie rzeczy z ubezpieczycielem, państwo tu o niczym nie decydują.
SZ: A pani mama w ogóle jest mieszkanką naszego osiedla?
Ja: Nie, mieszkamy na sąsiednim osiedlu.
I tu następuje najbardziej piekielne z pytań:
SZ: To po co pani mama w ogóle szła przez nasze osiedle?

Poddałam się. Wiedzieliście, że nie można chodzić przez inne osiedla, także wtedy, kiedy nie są one w żaden sposób ogrodzone?
Złożymy do nich oficjalne pismo z prośbą o wskazanie numeru polisy. A jak nie odpowiedzą, to się skieruje sprawę do jakiejś kancelarii.

A co w tym najgorsze? Że mimo moich telefonów, w których wskazywałam, w którym miejscu moja mama się przewróciła, nikt z administracji nie ruszył palcem, żeby tam może ten lód skuć, posypać chodnik solą, piachem. Wiem o tym, bo codziennie przechodzę tamtędy idąc do mamy do szpitala. I codziennie pykam fotkę.

ubezpieczenie administracja odszkodowanie

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 514 (602)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…