Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57959

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem o mym piekielnym tatusiu...

Wchodząc w dorosłe życie na dzień dobry dostałam porządnego klapsa, a zaczęło się niewinnie...

Tatko namówił mnie na otwarcie działalności gospodarczej - prosty sposób na zarobienie kasy i zdobycie doświadczenia. Protestowałam, nie czułam branży jaką są ubezpieczenia, i nigdy nie czułam że potrafię być handlowcem. No, ale namówić się dałam. Podpisałam umowę agencyjną z jedną z znanych firm ubezpieczeniowych (nazwijmy firma X). Ojciec zobowiązał się, że jako stary wyga w zawodzie wprowadzi mnie w temat i dam radę - na obietnicach się skończyło.

W międzyczasie ojciec namówił mnie na kredyt samochodowcy - bo on zdolności nie ma, a ja że ufałam rodzicowi również dałam się namówić. Miał dawać mi kasę na raty, a sam użytkować auto.

Po roku działalności zawiesiłam ją, studiowałam, miałam trudną sesję, a kasy z tego żadnej, nie widziałam w tym sensu. I wtedy się zaczęło...

Miesiąc później dowiedziałam się, że mam wobec firmy X zobowiązanie na bagatela 25 tysięcy zł. Zobowiązanie to powstało, bo wg wiedzy firmy X pobrałam składki od klientów i ich nie wpłaciłam na konto firmy. Ponieważ sama nigdy żadnego ubezpieczenia nie zrobiłam, a tym bardziej nie wzięłam żadnej składki, zapytałam o sprawę ojca.

Ojciec przyznał się, że faktycznie wziął składki, ale nie mógł ich wpłacić bo niby ZUS mu konto zablokował.

Sprawa była poważna, firma X chciała mnie ścigać przez prokuratora i policję. Z pomocą mamy (obie wzięłyśmy na ten cel kredyt) uregulowałam dług, bo oficjalnie wszystko było na moją firmę.

Oczywiście straciłam tym samym zaufanie do ojca i poprosiłam do zwrot auta. I tak pojawiły się dalsze problemy...

Kredyt we frankach szwajcarskich nagle zaczął drożeć (opisywane wydarzenia działy się między 2007/2012). Nagle zaczęłam płacić coraz większe raty za samochód, którego nie miałam. Miał go piekielny tatuś i za nic nie chciał oddać. Na nic oficjalne pisma, wezwania do zapłacenia raty, nic, zero reakcji. Zmuszona zostałam do uruchomienia drogi prawnej.

Gdy zgłosiłam do prokuratora zawłaszczenie sprawę umorzono, bo umowa między mną a ojcem ma znamiona umowy użyczenia, a zatem jest to sprawa cywilna.

I tu kolejna przeszkoda. Sprawa prosta jak konstrukcja cepa. A) kredyt na mnie B) właścicielem pojazdu wg dowodu rejestracyjnego jestem ja i bank. C) ja płacę raty na co mam dowody D) pozwany piekielny ojciec nie płaci rat do czego się zobowiązał, a na co mam dowody. E) mam dokument coś na kształt umowy użyczenia że samochód jest przekazany ojcu pod warunkiem płacenia terminowo rat.
I ta prosta sprawa trwała 3 lata łącznie z apelacją 3,5.

W tym czasie rata kredytu za auto wzrosła z 300 do 500 zł a parę razy zapłaciłam prawie 600. Ten 3 letni okres wspominam najgorzej. Nic nie mogłam sobie kupić (nie mówię nawet o ciuchach - jechałam na bułkach i jogurtach). Ciągle się stresowałam, że stracę pracę i nie będę miała nawet na ratę. (swoją drogą pracowałam wówczas najczęściej na umowę zlecenie).

Sprawę wygrałam, ale piekielny tatuś uważał że samochód jest jego własnością i wniósł apelację. Gdy wreszcie odzyskałam samochód był on 15-letnim wrakiem (tatuś nic nie naprawiał bo; tu argumentował: "to nie mój samochód").

W sumie kosztowało mnie to niemało stresu i pieniędzy. A kontakt z ojcem zerwałam nie mogąc mu dłużej ufać.
Ostatnio zadzwonił z prośbą o spotkanie bo uznał, tu cytuję: "kurz już opadł".

Nie, nie opadł - odparłam - jeszcze dziś mi się odbija czkawką.

kredyt firma ojciec

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 690 (800)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…