Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#57962

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako młody chłopak świeżo po liceum i rozpoczętych studiach, chciałem sobie trochę dorobić. Los chciał, że trafiłem w dość specyficznym lokalu w charakterze barmana. Specyficzny, a mianowicie był to klub ze striptizem.

Piekielności na około była masa od pracowników, czy klientele, ale dziś pragnę opowiedzieć o właścicielach, a właściwie chciwych dusigroszach.

Pragnę nadmienić, że w tego typu lokach nie raz ceny są astronomiczne, nawet drożej niż w najlepszych restauracjach. No ale spoko, o moje pytanie o ten stan rzeczy kierownictwo odpowiadają: "...że klienci oczekują poczucia luksusu".
Jak to wyglądało w praktyce? Oto przykłady:

- W karcie mieliśmy Tigera. Cena? 16zł za 330ml. Niezły luksus nie? Problem tkwił w tym, że zamiast Tigera do szklanek laliśmy MPOWER po cenie hurtowej 1zł za puszkę.

- Oczywiście w takim lokalu sprzedawaliśmy również papierosy. Cena jednak nie mogła być wyższa niż 11zł (ustawowo chyba jakoś tak, a był to rok 2008.) więc do każdej paczki na rachunku dopisywaliśmy zapalniczkę za 5zł i paczka szła za 16. Zapalniczki klient nie otrzymywał.

- Do kawy zaś była doliczana obowiązkowa cygaretka. Powód tego dziwnego procederu była kończąca się data przydatności owych "zadymiaczy" i tak cena kawy z badziewnego ekspresu wynosiła 14zł.

- W ofercie klubu były też tańce erotyczne. Jednak, że owe wygibasy nie były oficjalnie uwzględniane w dochodach firmy, gdy klient chciał za nie zapłacić kartą, był mu naliczany podatek. Normalnie za 10 minut przyjemności trzeba było zapłacić 100zł, a z podatkiem... 140zł. Później zarobek za ekscesy tancerek nabijaliśmy na kasę jako dania gorące ;p

- Kolejny haczyk czekał na obcokrajowców z obcą walutą. Otóż gdy trafił się taki i chciał zapłacić w euro, to szef kazał je policzyć za ... 2,5zł za 1Eu

- Najlepsze jednak były drinki. W szczególności na nie miały namawiać naiwnych klientów tancerki, ale jak nam się udało kogoś nakłonić, to mieliśmy od tego prowizje. Owe drinki kosztowały 55zł, a były to Cola z najgorszym rumem z biedronki, sok bananowy z likierem z biedronki lub, uwaga hit, RUSKI SZAMPAN (w normalnym sklepie 5 zł za butelkę 0,7). Kieliszek do takiego szampana miał pojemność 180ml więc butelkę w barze opychaliśmy za ponad 200zł.

Tak więc wyglądał luksus w "klubie dla dżentelmenów". Niestety praca moja szybko się skończyła, bo po pensji 3zł za godzinę plus napiwki i 1.5% prowizji z utargu może dałoby się trochę dłużej wytrzymać, to gdy mi potrącono za brak 1 litra soku 40zł, który w hurtowni kosztował ledwo ponad 2 zł, sobie odpuściłem.

gastronomia

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 719 (825)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…