Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58125

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już nieraz pisałam pracuję w laboratorium, pobieram krew.

Kilka dni temu wchodzi do gabinetu rodzinka: mama, tata i ok 6-letni synek. Znaczy trzeba będzie zrobić małemu "krzywdę". Wolałabym kamienie tłuc, niż to, ale trudno. Uśmiecham się, zagaduję wesoło, kto tu do mnie przyszedł itd.
Mama mrugając znacząco - My do ściągnięcia plasterka.
Aha, znaczy, że ręce wysmarowane maścią znieczulającą. Ok, nie mam nic przeciwko. Ale nie można dziecka okłamywać. Miało obiecane tylko zdejmowanie plastra (w domyśle - rzecz bezbolesną), a tu na miejscu dowiedziało się, że czeka je ukłucie. Rodzice cały czas zapewniając, że będzie tylko ściągnięcie plastra, zagadywali synka na wyścigi pokazując mu jakąś gazetkę, wstawiając mu ją w oczy, kiedy w panice patrzył raczej na mnie, wyrywał się, buzia w podkówkę.

Wszystko rozumiem, to jest dziecko, ma prawo. Nie rozumiem okłamywania w żywe oczy i rozmów o plasterku, kiedy maluch ewidentnie widzi igłę i nic nie można na to poradzić, ani podstępem, ani perswazją.

Większość dzieci w miarę dobrze współpracuje na zasadzie umowy: jeżeli nie będzie się szarpało zaboli tylko troszkę, a jeśli się wyrwie, to trzeba będzie kłuć drugi raz itd. Również nie można okłamywać, że pobieranie krwi nie boli. Oczywiście, że boli, jak każde uszkodzenie tkanek, a nieobliczalna reakcja dziecka na tę niespodziankę w momencie, kiedy igła jest już w żyle to chyba nie najlepszy pomysł.
Zagadywanie jak najbardziej ok, jako odwrócenie uwagi od wiadomego zła, a nie próba utrzymania w nieświadomości.
Finał całej akcji? Mały powtarzający z płaczem "myślałem, ze to będzie tylko zdjęcie plasterka", ukłuty dwa razy, ponieważ się wyszarpnął.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 611 (737)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…