Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#58199

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia sotalajlatan http://piekielni.pl/58165#comments przypomniała mi, jak skończył mój poprzedni owczarek...

Jest w mieście pewien lekarz weterynarii i nie tylko lekarz, ale i doktor nauk weterynaryjnych wszelakich. Dorobiwszy się na małej lecznicy zaczął ją powiększać i kupować sprzęty rzadko spotykane w małych placówkach (np. tomograf). Jego klinika jest obecnie polecana przez innych lekarzy a doktor szczyci się, że odwiedzają go ludzie (i zwierzaki) z całej Polski.

Moja poprzednia psina była chorowita: problemy ze stawami, nawracające bóle po potrąceniu przez samochód i parę mniejszych dolegliwości towarzyszących dużym rasom. Ale wychodząc z założenia, że jak się taką sierotkę adoptowało to teraz trzeba dbać, więc zaczęły się regularne wizyty i spore zastrzyki gotówki dla doktora (najdroższy lekarz o jakim słyszałam, ale sądziliśmy, że za jakość się płaci).

Piesek mimo nawracających bóli wesoły, cieszył się życiem, aż tu nagle pies zaczyna tracić siły - widać, że mimo chęci wyjścia na spacer, nie ma siły dojść do lasu (czyli jakieś 100 metrów od domu). Decyzja - wizyta u doktora! Reakcja doktora - "o co wam chodzi, przecież widać że pies okaz zdrowia". No nic, może pies ma taki okres że jednak się po prostu nie chce... Ale po 2 tygodniach pies nie ma siły wyjść z budy i przejść się po podwórku. Kolejna wizyta - jednak nalegamy na badania. Doktor z łaską pobiera krew z miną pt. "głupki chcą wydać kasę, a niech mają". Wynik badań - doktor z ogłupiałą miną przegląda wyniki i stwierdza - Ten pies już dawno nie powinien żyć - BIAŁACZKA. Pies wykańczał się powoli i w cierpieniu ponieważ jaśnie pan uważał, że jest tam od poważniejszych spraw niż badanie krwi, które - jak się okazało - mogło uratować psa, albo przynajmniej zmniejszyć jego cierpienie.

Klinika Wet

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (269)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…