Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#58214

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
EDIT:
Usunęłam zgodnie z sugestiami w komentarzach wstęp.
Pozdrawiam

O lekarzach ogólnie.
Każdy ma swoje racje. Moje ostatnie kontakty z lekarzami i pigułami - bo pielęgniarkami to tych pań nazwać nie chcę.
Zwykle leczę się prywatnie. Bo wiadomo co się dzieje z polską służbą zdrowia i co się będę użerać. Szkoda nerwów.
Teraz sytuacje właściwe:
1.(O)jciec leży w klinice oczekując na bronchoskopię. Wizyta rano:
(O) - Panie doktorze...
(D) - JA JESTEM PROFESOREM! - nadąwszy się pan profesor wyszedł.
Acha, ok zero wyjaśnień po prostu wyszedł. Ojciec musiał się dopytywać pań pielęgniarek kiedy co i jak.

2. Do kliniki nie dotarły jedne z wcześniejszych badań ojca. No to ja wru z mamą w samochód i rajd po szpitalach w celu wyciągnięcia owych. Szpital w którym leżał wcześniej - brak płytki, trzeba zaiwaniać tam gdzie robione - czyli szpital w innej dzielnicy. Jesteśmy w rejestracji do badań tomografu i prosimy o badania, że brak, że ojciec leży, że rak, że zagrożenie życia no i pani piguła:
- Nie ma.
- A mogłaby pani jeszcze raz sprawdzić, może gdzieś się zawieruszyło między innymi płytkami?
- Przecież mówię, że nie ma! - bierze tel i dzwoni do po przedniego szpitala - Co z wami, ludzi mi nasyłacie, MUSZĄ, być u was! Nie ma? Niemożliwe - prask słuchawką.- Słyszeli, że nie ma!
Mnie już ciśnienie rośnie, a raczej nerwowa jestem.
- A czy można w taki razie jeszcze raz wypalić płytkę? - pytam już przez zęby.
- Można - zgadza się łaskawie - będzie do odbioru jutro po południu.
- A dałoby się dzisiaj? Bo na jutro rano mąż ma przewidzianą bronchoskopię i kazali dowieźć dziś do 12stej. - mama już bliska płaczu.
- Nie. - widać focha jak stąd do księżyca.
Obok siedzi pani praktykanta i już z lekkim obrzydzeniem zerka na wszechwładną pigułę. Mój zgrzyt zębami straszy.
- To ja poproszę o spotkanie z panią doktór, która opisuje i wypala te płytki. - nie mam pojęcia czy to robi doktor czy technik.
- Będzie o 11stej.
- To my poczekamy.
Po 1,5h oczekiwania dostałyśmy płytkę od miłej pani praktykantki. Można? Można. Szkoda tylko tego tonu niesympatycznej pani. Wystarczyło powiedzieć normalnie, że trzeba poczekać.

3. Kuzynka ma dwójkę dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Oboje się okazało mają taką chorobę oczu, która nieuchronnie kończy się ślepotą. Nie ma lekarstwa, ani zabiegu. Słowa Pani Doktor na bezradne pytanie kuzynki co teraz?:
- Jak to co teraz? Musi zrezygnować ze szkoły muzycznej, normalnej i niech im pani znajdzie jakąś szkołę dla ślepych.- powiedziała pogardliwie przy słuchających ją dzieciach.
Gdybym ja była na miejscu kuzynki to pani doktor dostałaby z liścia.

W latach 90tych też było parę kwiatków, ale na to spuśćmy już zasłonę milczenia.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 70 (232)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…