Znajomy dzisiaj dowiedział się, że musi oddać prawo jazdy, które dostał prawie dwa lata temu.
Dlaczego? Otóż okazało się, że szkoła nauki jazdy, do której uczęszczał, nie miała uprawnień do organizacji egzaminów zewnętrznych. Sprawa jest dziwna, niewiele poza tym udało mu się dowiedzieć, ale konsekwencje tego są jeszcze bardziej absurdalne.
Co z egzaminem wewnętrznym? Został unieważniony. A państwowy? Tak jakby. Bo o ile został on jak najbardziej zdany, to nie powinien się w ogóle odbyć. Podobnie sprawa ma się z egzaminem praktycznym. Niby zdał, ale nie powinien zostać do niego dopuszczony.
Jakim cudem przez dwa lata nikt się nie zorientował, że ośrodek nie ma niezbędnych uprawnień? Nawet zakładając, że znajomy zdawał tam jako pierwszy, to takich osób musi być setki. Każda z nich zostawiła tam co najmniej półtora tysiąca złotych.
O wszystkim wiem z trzeciej ręki, a że sprawa jest świeża, to nawet sam zainteresowany nie do końca wie, o co chodzi. Niemniej mogę poświadczyć za autentyczność historii.
Dlaczego? Otóż okazało się, że szkoła nauki jazdy, do której uczęszczał, nie miała uprawnień do organizacji egzaminów zewnętrznych. Sprawa jest dziwna, niewiele poza tym udało mu się dowiedzieć, ale konsekwencje tego są jeszcze bardziej absurdalne.
Co z egzaminem wewnętrznym? Został unieważniony. A państwowy? Tak jakby. Bo o ile został on jak najbardziej zdany, to nie powinien się w ogóle odbyć. Podobnie sprawa ma się z egzaminem praktycznym. Niby zdał, ale nie powinien zostać do niego dopuszczony.
Jakim cudem przez dwa lata nikt się nie zorientował, że ośrodek nie ma niezbędnych uprawnień? Nawet zakładając, że znajomy zdawał tam jako pierwszy, to takich osób musi być setki. Każda z nich zostawiła tam co najmniej półtora tysiąca złotych.
O wszystkim wiem z trzeciej ręki, a że sprawa jest świeża, to nawet sam zainteresowany nie do końca wie, o co chodzi. Niemniej mogę poświadczyć za autentyczność historii.
Ocena:
616
(668)
Komentarze