Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58343

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A dziś o tym, jak traktuje się cudzą własność i unika odpowiedzialności za zniszczenie mienia oraz o standardach korespondencji w znanych firmach.

Służbowy laptop przestał czytać płyty. Zdarza się; znajdujemy autoryzowany, warszawski punkt serwisowy i telefonicznie uzgadniamy zakres i szczegóły działań.
Laptop starannie spakowany (bez najmniejszych uszkodzeń – co ważne w toku dalszych postępowań) przekazany zostaje kurierowi, który obsługuje firmę serwisową.
Mailem dostajemy potwierdzenie, że sprzęt dotarł i po naprawieniu go, odezwą się celem odbioru. Po kilku dniach przychodzi mail, w którym zostajemy poinformowani o tym, że usługa została wykonana, a sprawny sprzęt dostarczy kurier.
Cieszy nas tak szybka i bezproblemowa obsługa. Czekamy na kuriera.

Przyjeżdża na drugi dzień. W jego obecności odpakowujemy paczkę, starannie zapakowaną, nie noszącą najmniejszych śladów ingerencji z zewnątrz. I oto naszym oczom ukazuje się sponiewierany laptop, z pękniętą matrycą i wyrwanymi zawiasami...

Ponieważ paczka była idealnie zapakowana, przychodzi nam na myśl to, że laptop uległ zniszczeniu w serwisie. Mogło się zdarzyć, jesteśmy TYLKO ludźmi. Ale żeby tak próbować uniknąć odpowiedzialności?!!! Zamaskować zniszczenie, licząc na nieuwagę użytkownika??? Kurier spisał nasze uwagi, my napisaliśmy do serwisu starannie relacjonując zdarzenie. Otrzymaliśmy maila, że to nie oni, bo to na pewno kurier. Nikt nie przyłożył nawet mocniej ucha do słuchawki, kiedy dzwoniliśmy. Mamy dochodzić od firmy kurierskiej, bo to NA PEWNO nie w serwisie doszło do uszkodzeń! I mamy nie zawracać gitary. Czyli? WON.
Hm.

Pismo do serwisu. Pismo do kuriera. Firma kurierska odpisuje, że nie ma dokumentów od serwisu. Interweniujemy w serwisie. I tak mijają dni, tygodnie...

Piszemy do centrali PEWNEJ ZNANEJ MARKI LAPTOPÓW. Z nadzieją, że jakoś będą chcieli polubownie załatwić spór, przeproszą, może wpłyną na przyśpieszenie i sfinalizowanie działań?
Nic bardziej mylnego. Dostajemy oficjalną odpowiedź od firmy z czerwonym logo. Jesteśmy: „szanownym klientem”. Pismo niestaranne, niechlujne, z błędami stylistycznymi, jakby wziąć i rzucić na kartkę garść liter. Niech same ułożą się w zdania. Bez treści głębszej, niczym komunikat na poziomie jaskiniowców. Coś obrzydliwie lekceważącego.
I co najbardziej bawi – pod podpisem „z poważaniem” przybita wielka, szara pieczątka warszawskiej centrali właściciela marki z czerwonym logo. Żadnej osoby do kontaktu. Nic. Nikt.

Finału tej sprawy jeszcze nie ma. Oczywiście wiemy, że już nigdy u nich nic nie kupimy i tak będziemy postępować w miarę możliwości w firmach współpracujących. Niesmak jednak pozostaje, bo to nasze nicniechcenie i wszechobecny tumiwisizm, okraszony zwyczajnym prostactwem przeniknął absolutnie każdą dziedzinę życia.
Poziom obsługi klienta w większości firm spod znanych marek upadł z wielkim hukiem już dawno i raczej nieprędko się podniesie.

A z laptopa jak nie mogliśmy korzystać, tak wciąż nie możemy!

serwis komputerowy kurier znana marka

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 344 (416)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…