Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Osoba

Zamieszcza historie od: 7 stycznia 2014 - 18:54
Ostatnio: 27 maja 2014 - 19:34
O sobie:

Opisuję tylko historie, w których uczestniczyłam sama, bądź są relacją bliskich mi ludzi. Jeśli komuś się nie podoba mój styl pisania, albo nie pasuje sposób ekspresji - proponuję zamknąć okienko i zmykać, a już na pewno nie stękolić w komentarzach. Pozdrawiam tych życzliwych, którzy mają dystans do siebie i potrafią uznać, że ktoś pisze jednak lepiej od nich ;o)

  • Historii na głównej: 3 z 9
  • Punktów za historie: 2023
  • Komentarzy: 45
  • Punktów za komentarze: 159
 
zarchiwizowany

#59720

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeden z operatorów pewnej sieci (takie fioletowo logo) został zaszczycony przedłużeniem u nich umowy przez Starszą Panią. W sumie miała płacić 29,90 zł brutto - i co jest kluczowe w tej historii - BEZ ŻADNYCH dodatkowych super, ekstra, hitowych promocji i niezbędnych dodatków. Telefon również zachowała swój. Ponieważ opłacam jej rachunki, zaskoczyła mnie wysokość - ponad 55 zł. Zerkam na ostatni i tez szok - bo kwota ponad 50 zł (ale było przejście, jakieś naliczenia, odliczenia i takie tam). Loguję się na profil i patrzę, a tam radosna promocja nielimitowanych smsów za TYLKO 10 zł miesięcznie. Nożesz ty w d*** renifera!!!Dzwonię na obsługę klienta. Mówię, że chcę złożyć reklamację. Chłopiec zaczął mi formułkować, że na pewno było takie zamówienie, że u nich nikt się nie myli, że nie ma opcji włączenia, jeśli klient nie zleci. I takie tam bla bla bla. No to mu powiedziałam, że jak nie ma, jak jest. Mam to potraktować, jako próbę wyłudzenia/kradzież/działanie na szkodę klienta?
On przyjmie reklamację dopiero po odsłuchaniu naszej rozmowy ze zlecenia przedłużenia umowy. Oczywiście dowiedział się, że reklamację ma przyjąć teraz, zaraz, już, natychmiast i bez dyskusji. Co on z tym zrobi, to jego problem, ale nie pozwolę na okradanie osoby, której w tym przypadku te pakiety smsów potrzebne są jak świni siodło.
Po prostu nie wysyła, bo nie umie, nie chce, nie potrzebuje. I na 100% nie zlecała uruchomienia pakietu.

W tym wszystkim najbardziej oburza mnie fakt, że to klient jest traktowany jak oszust i postawiony do konta na czas oczekiwania.

Czy rozstrzygną na naszą korzyść - nie wiem.

Ale wiem, że każda krzywdzącą próba działania silniejszego na słabszego wywoła stosowną reakcję. Do czego i ja zachęcam.

Odsyłam do historii kosmicznych garnków i skargi w GIODO. Udało się, urząd zajął się sprawą i wezwał firmę z Wielkopolski do wyjaśnień.

operator oszustwo darmowe smsy fałszerstwo chamstwo dzicz kudłata

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 100 (204)
zarchiwizowany

#58570

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O piekielniej babie i moim samochodzie.

Dzisiaj byłam w pewnej przychodni celem odbioru zdjęcia rtg. W gruncie rzeczy to sprawa mało istotna, ale parking przed owym przybytkiem już bardzo. Gra wręcz kluczową rolę. Parking jest duży, najczęściej zajęty, ale dzisiaj zatrzymałam się obok srebrnego kombi. Prawidłowo, miedzy liniami rozgraniczającymi, które są z mocno czerwonej kostki brukowej. Śmiało można otworzyć drzwi, bez kolidowania z innym pojazdem. To też ważne wprowadzenie.
Odebrałam co miałam odebrać, idę sobie i patrzę, a ktoś ładuje się do kombika przez tylne drzwi. Drzwi otwarte taaaak szeroko, że widać było fotel pasażera. Podchodzę ja sobie do mojego auta i widzę, że drzwi kombika DOSŁOWNIE są wbite w moją skodulę. Policzyłam do 10, naprawdę nie biorę się za rękoczyny, unikam konfliktów, ale to mnie zagotowało. Jak już mi para zeszła z uszu, dotarło do nich, że to kobieta świergoli ze swoim dzieckiem, poruszając dupskiem i rysując mi drzwi.

Noż *^*&#*&(&^@(& !!! A miejsca było naprawdę DUŻO!!!

W końcu mnie zauważyła i chyba zrozumiała, że zrobiła coś, za co facet na moim miejscu dałby jej po prostu w trąbę, albo złapał za koński ogon i przeciągnął po chodniku.

No to mówię:

"Niechże Pani zwraca uwagę na innych użytkowników parkingu i ich samochody!!!"
Na co ona: "ALE O CO PANI CHODZI?! PRZECIEŻ NIC NIE ZROBIŁAM"
Ja: "a te drzwi od srebrnego kombi nie są Pani własnością? I nie one porysowały moje drzwi?!!!"
Ona: "NIC SIĘ NIE STAŁO, NIC NIE ZROBIŁAM, DAJ MI PANI SPOKÓJ"

10 .. 9... 8 ... 7 ... patrzę na porysowane, lekko wgniecione drzwi ... 6 ... 5 ... 4 ... 3 ... 2 ... 1 ...

ja: "widać, że mamusia kultury nie nauczyła. Wystarczyłoby PRZEPRASZAM".

Najważniejsze, że ona załatwiła, co miała załatwić, a to że komuś zrobiła kuku?! Tępa dzida.

Wsiadła śmigiem migiem, nawet pasów nie zapięła, miałam wielką ochotę przypierdzielić jej tymi uszkodzonymi drzwiami w jej / nie jej drzwi i poczekać na reakcję.

Ale po co. Głupiego nie nauczysz szacunku do czyjejś własności, a na swojej szkodę poniesiesz.

parking samochód drzwi chamstwo w państwie

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (31)

#58451

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna opowieść z cyklu "mam dla pani najfantastyczniejszą ofertę na świecie".

No i znowu dzwoni telefon z numerem kierunkowym 22. A dokładnie 22 4609394. Odbieram. Milusi, fajniusi, puci puci, gili gili głos:
"Dzień dobry, witam bardzo serdecznie. Nazywam się Monika %%%#$&^@ i dzwonię z firmy eko ponton. Mam przyjemność poinformować, że wygrała pani zegarek, robot kuchenny i..."
(wszystko na jednym oddechu. Podziwiam! I tę przenikliwość, że odbierze KOBIETA!)
Ja: Dzień dobry. A jak się pani nazywa i skąd dzwoni, bo nie zrozumiałam?
Pani Cukierniczka: Monika bleblebleble z firmy eko bolton.
Ja: Przepraszam najuprzejmiej, ale naprawdę źle panią słyszę. Jak się pani nazywa i skąd dzwoni?!
Pani Cukierniczka: Nazywam się MONIKA BLEBLEBLE i dzwonię z firmy ... Aaaaaaa PO CO TO PANI!????!
Ja: Chciałabym wiedzieć, kto do mnie dzwoni i z kim rozmawiam.
Pani Cukierniczka: (słychać nerwowe przeszukiwanie - pewnie kajetu - co zrobić co zrobić żeby klienta złapać, ale go nie obrazić. Bo w to, że zapomniała, jak się nazywa i skąd dzwoni nie uwierzę!!!) ...Ale tego pani nie powiem, bo to pani niepotrzebne.

I usłyszałam sygnał rozłączonej rozmowy telefonicznej.

Ta firma to Eco Bonton i dzwoniła z 22 4609394. Proszę nie usuwać tej informacji, mam zarejestrowane połączenie, a w tym momencie zabieram się za kolejne pismo do GIODO.
Powiem tylko tyle, że jestem bliska szaleństwa. Pieprzone gnojki handlujące danymi osobowymi, znajdziemy na WAS paragraf i zmusimy do płacenia kar.

telefon domowy handel danymi osobowymi natręctwo stalking

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 608 (702)

#58343

przez (PW) ·
| Do ulubionych
A dziś o tym, jak traktuje się cudzą własność i unika odpowiedzialności za zniszczenie mienia oraz o standardach korespondencji w znanych firmach.

Służbowy laptop przestał czytać płyty. Zdarza się; znajdujemy autoryzowany, warszawski punkt serwisowy i telefonicznie uzgadniamy zakres i szczegóły działań.
Laptop starannie spakowany (bez najmniejszych uszkodzeń – co ważne w toku dalszych postępowań) przekazany zostaje kurierowi, który obsługuje firmę serwisową.
Mailem dostajemy potwierdzenie, że sprzęt dotarł i po naprawieniu go, odezwą się celem odbioru. Po kilku dniach przychodzi mail, w którym zostajemy poinformowani o tym, że usługa została wykonana, a sprawny sprzęt dostarczy kurier.
Cieszy nas tak szybka i bezproblemowa obsługa. Czekamy na kuriera.

Przyjeżdża na drugi dzień. W jego obecności odpakowujemy paczkę, starannie zapakowaną, nie noszącą najmniejszych śladów ingerencji z zewnątrz. I oto naszym oczom ukazuje się sponiewierany laptop, z pękniętą matrycą i wyrwanymi zawiasami...

Ponieważ paczka była idealnie zapakowana, przychodzi nam na myśl to, że laptop uległ zniszczeniu w serwisie. Mogło się zdarzyć, jesteśmy TYLKO ludźmi. Ale żeby tak próbować uniknąć odpowiedzialności?!!! Zamaskować zniszczenie, licząc na nieuwagę użytkownika??? Kurier spisał nasze uwagi, my napisaliśmy do serwisu starannie relacjonując zdarzenie. Otrzymaliśmy maila, że to nie oni, bo to na pewno kurier. Nikt nie przyłożył nawet mocniej ucha do słuchawki, kiedy dzwoniliśmy. Mamy dochodzić od firmy kurierskiej, bo to NA PEWNO nie w serwisie doszło do uszkodzeń! I mamy nie zawracać gitary. Czyli? WON.
Hm.

Pismo do serwisu. Pismo do kuriera. Firma kurierska odpisuje, że nie ma dokumentów od serwisu. Interweniujemy w serwisie. I tak mijają dni, tygodnie...

Piszemy do centrali PEWNEJ ZNANEJ MARKI LAPTOPÓW. Z nadzieją, że jakoś będą chcieli polubownie załatwić spór, przeproszą, może wpłyną na przyśpieszenie i sfinalizowanie działań?
Nic bardziej mylnego. Dostajemy oficjalną odpowiedź od firmy z czerwonym logo. Jesteśmy: „szanownym klientem”. Pismo niestaranne, niechlujne, z błędami stylistycznymi, jakby wziąć i rzucić na kartkę garść liter. Niech same ułożą się w zdania. Bez treści głębszej, niczym komunikat na poziomie jaskiniowców. Coś obrzydliwie lekceważącego.
I co najbardziej bawi – pod podpisem „z poważaniem” przybita wielka, szara pieczątka warszawskiej centrali właściciela marki z czerwonym logo. Żadnej osoby do kontaktu. Nic. Nikt.

Finału tej sprawy jeszcze nie ma. Oczywiście wiemy, że już nigdy u nich nic nie kupimy i tak będziemy postępować w miarę możliwości w firmach współpracujących. Niesmak jednak pozostaje, bo to nasze nicniechcenie i wszechobecny tumiwisizm, okraszony zwyczajnym prostactwem przeniknął absolutnie każdą dziedzinę życia.
Poziom obsługi klienta w większości firm spod znanych marek upadł z wielkim hukiem już dawno i raczej nieprędko się podniesie.

A z laptopa jak nie mogliśmy korzystać, tak wciąż nie możemy!

serwis komputerowy kurier znana marka

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 344 (416)
zarchiwizowany

#58203

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rzecz będzie o mojej ukochanej przyjaciółce E. Znamy się od dzieciństwa, zawsze była apoteozą radości, chodzącym szczęściem, słońcem niegasnącym i słodyczą. Jej roztrzepanie było (i nadal jest haha) wprost proporcjonalne do wielkiego serca. O niej mogę pisać długo, często i barwnie. Piekielnie też się zdarzało.

Historia miała miejsce wiele lat temu, E. była wtedy jeszcze posiadaczką małego fiata w kolorze wyblakłego granatu. Auto miało swoje lata, często się psuło, nierzadko odpalało na wieszak, który zawsze był pod ręką (lub nogą, w zależności od tego, z jaką fantazją E.jechała).

Ciężka zima, maluch nie posiadał rozwiązań spotykanych dziś - szybkie nadmuchy i podgrzewanie szyb. Godzina była późna, może po 20. Z miejscowości, w której mieszkamy wyjeżdża się ze sporego podjazdu, który biegnie prostopadle do drogi krajowej. Jedziemy zagadane, gestykulujemy. E. - co też muszę dopowiedzieć - jest krótkowidzem. Zbliżamy się do skrzyżowania, E. zawsze jeździła tak, jakby nie zamierzała się zatrzymywać. Dojeżdżamy do linii drogi, w szybach wychuchane okienka, zimno, głośno, E. pyta:

- "Twoja wolna?"
- "TAK!"
i prawie nie zatrzymując auta wyrzuca z siebie:
- "A MOJA???!!!"

Jeśli można umrzeć z przerażenia w ułamki sekund, to chyba wtedy umarłam. Zapytacie, gdzie piekielność tej sytuacji. Ano nie napiszę, co działo się po bezpiecznym pokonaniu bardzo niebezpiecznego skrzyżowania. Co jej wykrzyczałam, jakich gróźb karalnych naobiecywałam po wyjściu z przedmiotu planowanego zabójstwa. Ile oktaw ma mój głos. Jakie miałam ciśnienie.

I jak cudownie reaguje człowiek, który w rzeczy samej jest niewypowiedzianym lekiem na całe zło tego świata. Jej towarzystwo powinno się zapisywać na receptach.

Ech. Ale zanim mnie rozbroiła, trzymałam swoje ręce na jej szyi i potrząsałam, jak pęczkiem rzodkiewek.

samochód skrzyżowanie zima

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -11 (27)
zarchiwizowany

#58136

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rzecz o nachalnych telemarketerach.

Siedzę sobie. Pracuję. Piszę. Rozmawiam. Dzwoni telefon stacjonarny. Odbieram.

Kobiecy głos:
dzień dobry, witam serdecznie, nazywam się Katarzyna Woźniak. Dzwonię z ^&^*&^*&* i chciałam zaprosić na refundowane zabiegi medyczne. Czy rozmawiam z osobą powyżej 50.roku życia?

Ja.
Dzień dobry. A skąd Pani ma mój telefon?

Kobiecy głos:
Się wygenerował.

Ja.
Ciekawe. A skąd Pani dzwoni?

.......

Pani od Wygenerowanych Numerów zostawiła ślad. Bo to, że się przedstawiają niewyraźnie, to ponoć ich sposób na Piekielnych. Ten ślad to numer 123497960. Rzucam robótki ręczne i lecę węszyć, co też za wspaniałe, refundowane zabiegi medyczne mnie ominęły.
Piekielnie dopiero się zacznie! ;o)

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -9 (27)

#57669

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj o akcji posługiwania się wyłudzonymi danymi osobowymi i Naczyniach Trzeciej Generacji.

Fragment listu do GIODO pewnej starszej Pani:

"Piszę do Państwa, ponieważ dzisiaj, tj. 24 stycznia zadzwoniono do mnie z numeru 22 4934510 i miłym głosem pani Malwina (nazwisko niezrozumiałe) zapytała, czy otrzymałam zaproszenie i czy zaszczycę ich swoją obecnością na niezwykłym spotkaniu z przesłanego zaproszenia.
Zapytałam równie grzecznie i uprzejmie, skąd mają moje dane teleadresowe oraz – co intryguje mnie najmocniej – mój prywatny, stacjonarny, zastrzeżony od ponad 20 lat numer telefonu? Pani Malwina niczym nieskrępowana odrzekła, że dzwoniła do mnie i sama jej wszystkie dane podałam. Już mniej grzecznie, ale bardzo stanowczo poinformowałam Panią Malwinę, że to kłamstwo, NIGDY do mnie nie dzwoniła (pod zastrzeżony numer? Wróżka?), nie rozmawiałam z nią, ani innym pracownikiem tej firmy, nie wyrażałam zgody na przesłanie tych treści, ani tym bardziej chęci na namawianie mnie do prezentacji, a następnie być może zakupu kosmicznych garnków za wielokrotność mojej renty! Pani Malwina na chwilę tylko straciła rezon i dalej mnie przekonywać, że JAK TO, PRZECIEŻ ONA ROZMAWIAŁA ZE MNĄ, A JA NA PEWNO ZAPOMNIAŁAM!

Jestem osobą starszą, w sierpniu kończę 74.lata, ale mój umysł bez problemu rejestruje wydarzenia codzienności, oraz nie zawodzi mnie w takich sytuacjach, jak opisywana powyżej. Przedziwnym jest fakt, że dzwoniono do mnie pod numer, którego nie ma w spisach abonentów. Nikomu też nie pozwoliłam się zaprosić na wydarzenie, które dość często i bardzo jednoznacznie opisuje się w ogólnodostępnej prasie i mediach elektronicznych. Nie uczęszczam na spotkania jw., nie testuję przywracających młodość i zdrowie cudownych kołder, nie wierzę w nadprzyrodzoną moc lamp o żółtym świetle, ani lecznicze wyciągi z marsjańskich dżdżownic.
Reasumując: nigdy w żadnej sposób nie udostępniałam swoich danych osobowych i numeru telefonu. Nikt poza mną nie korzysta z tego telefonu, nie mogło zatem dojść do nieporozumienia.
Zwracam się z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu, skąd i w jakich okolicznościach firma:

TU PODANO DANE FIRMY

weszła w posiadanie moich danych osobowych i zastrzeżonego numeru telefonu oraz jakie prawa mi przysługują w zaistniałej sytuacji."

Z treści zaproszenia wynika, że "kucharze przeniosą Państwa w świat smaków wyśmienitych potraw i sprawią, że czas upłynie w niezapomnianej atmosferze. Posiłki wykonane przy pomocy naszych Naczyń Trzeciej Generacji to uczta dla ducha oraz inwestycja we własne zdrowie"
Każdy z gości otrzyma zestaw pojemników próżniowych, a pary 3 prezenty - golarkę do dywanu/szczotkę do ubrań/golarkę perfekcyjnie usuwającą zmechacenie tkanin. I to w jednym urządzeniu!!! Takie cudo kosztuje 500 zł, ale Państwo otrzymają je za darmo * do wyczerpania zapasów

hihihihihi ;o))))))

Sytuacja pewnie nieobca wielu z Was. Sama jestem ciekawa, jak się to rozwinie i jaki będzie miało finał.

FIRMA SPRZEDAJĄCA MAGICZNE NACZYNIA TRZECIEJ GENERACJI

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 500 (574)
zarchiwizowany

#57501

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przesyłka z gwarancją dostarczenia z PUP

Wtorek 14.stycznia 2014 roku. Otóż Bardzo Ważną Przesyłkę zakleiłam, opisałam, podałam wraz z potwierdzeniem nadania w okienku. Miła Pani mówi do mnie: a może dopłacimy niedużo, żeby doszło na jutro? To gwarancja dostawy (tutaj promienny uśmiech). No to ja nie mogłam inaczej, jak równie szeroko się uśmiechnąć i pokonana jej uprzejmością wyrazić zgodę. Grzecznie zapłaciłam 7,30 PLN i z życzeniami miłego dnia popędziłam do domu, śląc po drodze smsa do Milorda, że ma wyczekiwać spóźnionej korespondencji z Ważną Zawartością. Wczoraj nic. Awizo również nie. Hm. Wchodzę zatem na pionierski wynalazek PP z obsługą śledzenia przesyłek i wstukuję 00 ........... I co widzę?! Że najprawdopodobniej przesyłeczka nie wyszła z PUP nadania!!! Zagotowałam się, flashbacki rozmowy z miłą Panią dziobały mi mózg od środka, wzięłam w dłoń telefon i dzwonię do UP tamże. Cisza. Sprawdzam - pracują od 11.30. Boże !!! Patrzę na www i czytam:

Reklamacje


Zanim zdecydujesz się złożyć reklamację zapraszamy do kontaktu z naszą Infolinią 801 333 444

Dzwonię. Jesteś 5 ... jesteś 4 ... jesteś ... 3 ... 2 ... 1 ... Miła Pani (wszystkie miłe tam pracują?!) poinformowała mnie, że ona nie przyjmuje reklamacji ani się nimi nie zajmuje. Mówię jej na to JAK TO? To kto to na Waszej www napisał? HAKER??? Zmiękła. Łaskawie przyjęła nr nadania i czekamy. No ona ma to samo co ja, czyli nie wie, gdzie jest przesyłka. Pytam, co mam robić. Ona, że mam czekać. No ale ja nie mogę, tym bardziej, że powierzyłam Wam Bardzo Ważną Przesyłkę i teraz mogę sobie co najwyżej dziurkę w śniegu wysikać !!!! Odesłała mnie z reklamacją do UP nadania.
Jest 11.47. Dzwonię. Opowiadam co i jak, Pani mówi do mnie tak: no to proszę pójść do tego urzędu TAM (czyli u adresata), bo może ona tam czeka, a sama pani wie, jak to jest z awizo. Kurde nie wiem, ale pytam zatem, jak to jest ze śledzeniem przesyłki i czy to ma analogię do awizo? Ponadto zaznaczam, że zapłaciłam za wykonanie usługi dodatkową kwotę i co? Na moje słowa, że płacę DODATKOWO, żeby było wcześniej dostarczone, dodatkowo z zadeklarowaną datą dostarczenia, odrzekła mi, że to przecież TYLKO deklaracja, nie gwarancja. Zagotowałam się !!! Ja pier **** (w myślach !!!)Proszę miłej Pani !!!! A czy moja opłata była deklaracją, czy zaksięgowaną na Waszym koncie walutą ??!!!

cdn

żeby było piekielniej, jak ta przesyłka nie dotrze, zrobię raban, jakiego Poczta Polska jeszcze nie widziała. Taki z rozrzucaniem kopert, przewracaniem stojaków z kartkami, wydzieraniem znaczków i naklejaniem ich gdzie popadnie. A na końcu zdemoluję wielką skrzynię na listy, która stoi przez budynkiem. Także tego. Oczekujcie.

urząd pocztowy

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (293)
zarchiwizowany

#57404

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na koniec roku mamy z przyjaciółmi taką tradycję, którą staramy się pielęgnować i patriotycznie uskuteczniać. Polega ona mianowicie na odkrywaniu polskich zakątków, mniej, lub bardziej udostępnianych. Nie straszne są nam nędzne warunki zwiedzania, oglądania i próby łamania naszych - było nie było - królewskich etykiet dworskich (zimne toalety, odrapane łódki, podrzędne lokaliki gastronomiczne, itp.).

Ale żeby zwiedzać, potrzebujemy czasem wskazówek, map, rzadko poleceń. Pokusiliśmy się
w przedsylwestrowy czas o zakup przewodnika po Górnym Śląsku w EMPIKu w Tychach (takie duże miasto w województwie śląskim). Przeszukaliśmy grzecznie całą półkę. Nie uszkadzaliśmy pieczołowicie zafoliowanych przewodników, map, książek o (…). i znaleźliśmy jedną sztukę. Choć był to przewodnik po Górnym i Dolnym Śląsku w jednym (hm) to nasz wewnętrzny imperatyw poznania zwyciężył. Chcieliśmy ją nabyć drogą kupna-sprzedaży. Ale ! Ten egzemplarz był mocno zniszczony. Uszkodzone brzegi, podarta miejscami obwoluta, słowem – nastąpiła znaczna eksploatacja materiału. Jak mniemamy – za darmo. Poprosiliśmy zatem grzecznie o obniżkę ceny (cena to ponad 40 zł). No bo przecież nie zapłacimy za zniszczoną książkę (a nie jest to pierwsze wydanie Listów Petrarki, żeby dać sobie dyktować warunki) i jako konsumenci mamy prawo żądać nowego egzemplarza. A skoro go nie ma, to ten sfatygowany musi być potraktowany stosownym rabatem.

Musi? No dobrze. Powinien. W imię dobrych zasad, obyczajów, PR, dbania o Klienta (może klienta …), wychodzenia naprzeciw oczekiwaniom osób, które przynoszą swoje ciężko zarobione pieniądze do sieciówki, …... Zaznaczam, że byliśmy bardzo grzeczni i uprzejmi. Klient był nieawanturujący się, choć nie posiadał krawata.

Mało zaangażowana Osoba Sprzedająca poinformowała, że cena jest na przewodniku i nie ma podstaw do jej obniżenia. A i przełożonego nie poprosi, bo go nie ma.

Drodzy zarządzający personelem w salonie EMPIK w Tychach !

Jako grupa eksplorująca Polskę i zasilająca kabzy przedsiębiorców związanych z turystyką, chcemy Wam przekazać tą drogą, że nie jesteśmy zadowoleni z praktyki zastosowanej wobec nas. Było to mocno upokarzające i doprowadziło do jednego – już nigdy więcej nie skorzystamy z Waszych usług. Choćbyście nie wiem jak nas prosili, przepraszali i zachęcali ! Żart? No pewnie. To znaczy, wiemy, że macie o wiele Większe Sprawy na Zarządzających Głowach i niewiele Was obejdzie nasz list. Ale my, małe żuczki, już u Was nie zostawimy ani złotóweczki, tak dla zasady. Bo już nawet nie chodzi o standardy obsługi i kodeksy etyki w firmie. Chodzi o zwykły szacunek dla osób, które w zaufaniu przychodzą do Was, żeby zrobić zakupy. Bo przynosimy Wam pełnowartościowe pieniądze, a Wasi pracownicy dają nam niepełnowartościowy towar za pełną stawkę. I nawet nie chcą zaproponować nic w zamian.

A my na takie standardy obsługi nie zgadzamy się, nie zgadzaliśmy się i zgadzać się nie będziemy.

empik tychy

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (32)

1