Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#58463

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po kilku latach chuchania i dmuchania na moje autko, bezkolizyjnej jazdy i zachwytów znalazł się baran, który... to zmienił.

Typowe skrzyżowanie w kształcie „T”, na którym pierwszeństwo ma „daszek”. „Nóżka”, którą jechałam z zamiarem skrętu w prawo, musi ustąpić. Myślę, że wiecie, o co chodzi.
Droga z pierwszeństwem łączy dwie spore miejscowości, przez co i ruch jest duży, i z podporządkowanej ciężko wyjechać. Mało kto też w tę podrzędną skręca. Czekam więc, czekam, czeeekam... A nuż ktoś przepuści? Minuta, pięć, osiem. Nic.

Nagle - jest! Ford zwalnia i wrzuca kierunkowskaz w prawo, skręca... To ja z tej radości też wrzuciłam jedynkę, ruszam i... łup. Stoję. Nawet nie udało mi się wyjechać.

Pan Kierowca Forda wjechał mi w bok, konkretnie lewy tylny błotnik i drzwi, przyhaczając o zderzak. Sam ma uderzone przednie, tylne drzwi, błotnik - też i przód, i tył, urwane lusterko... Multum, jakby się otarł. Ale nie, jedno uderzenie.
Ofiar brak, za to korek ogromny, więc zjeżdżamy w dróżkę. Szybko też PKF wezwał policję. Za nami pojawia się inne, małe autko i staje kilkaset metrów od nas.
Czapki z głów - błękitni pojawili się w ciągu 15 minut. Standardowo wypytują, oglądają, konfrontują wersje. I nic im nie pasuje.
Moja wina, wiem, wyjechałam z podporządkowanej. Do tego tak solidnie uszkodziłam auto PKF i pokiereszowałam swoje, przy okazji urywając lusterko. Obraz nędzy i rozpaczy.

Moją konsternację i szok wykorzystuje PKF, nadając policjantom jak najęty. Tak, wiem, wyjechałam mu. Niby miał kierunkowskaz, ale „się rozmyślił i wracał na główną”. Pasażerowie auta, które zjechało tuż po nas, potwierdzają: PKF zasugerował skręt i zjechał, po czym odbił na główną. Będzie mandacik dla PKF. Bo tak nie wolno. Ale winę ponoszę ja, a co z tym idzie - koszty naprawy. Nie zaczekałam i koniec.

Ale dalej coś mundurowym nie pasuje. A konkretnie „obrażenia” Forda. Jakim cudem aż tak oberwał?

Następnego dnia dostałam wezwanie na komendę. Wina nie jest moja, a PKF. I wcale nie rozbiłam mu auta, lecz żona, dość dawno temu. Wymyślił sobie wymuszenie, żeby odszkodowanie dostać, bo za przypadek połowicy się nie należało.
Po czym doszli? Po lakierze. Na czarnym Fordzie były srebrne odpryski mojego cacka, ale i czerwone, będące dziełem wcześniejszego wypadku.

Ale co mi z tego, że nie ja zawiniłam? Niebite wcześniej auto ma do wymiany karoserię i czeka na lakierowanie, bo jakiś baran wymyślił sposób na łatwą kasę. Baran, który za kilka dni będzie moim nowym sąsiadem... Miło było się poznać!

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 534 (604)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…