Z pamiętnika laborantki.
Przyszedł do mnie starszy pan, tak po 80-tce. Opiekowała się nim wnuczka, pomogła zdjąć kurtkę, podała skierowanie, po czym wyszła na korytarz. Na pierwszy rzut oka sympatyczna, pozytywna osoba. Facet z kolei mało przyjemny, burkliwy, ale cóż, bywa. Na dodatek jak zwykle przy niedosłuchu mówił bardzo głośno.
Zadałam jakieś pytanie, nie wiedział, rozejrzał się dookoła szukając wnuczki.
- Gdzie jest ta jasna ch***lera?!
Otwarły się drzwi:
- Dziadek mnie wołał?
Nie wiedziałam: śmiać się, czy płakać.
Przyszedł do mnie starszy pan, tak po 80-tce. Opiekowała się nim wnuczka, pomogła zdjąć kurtkę, podała skierowanie, po czym wyszła na korytarz. Na pierwszy rzut oka sympatyczna, pozytywna osoba. Facet z kolei mało przyjemny, burkliwy, ale cóż, bywa. Na dodatek jak zwykle przy niedosłuchu mówił bardzo głośno.
Zadałam jakieś pytanie, nie wiedział, rozejrzał się dookoła szukając wnuczki.
- Gdzie jest ta jasna ch***lera?!
Otwarły się drzwi:
- Dziadek mnie wołał?
Nie wiedziałam: śmiać się, czy płakać.
Ocena:
461
(581)
Komentarze