Znajoma wsiada na dworcu w Krakowie do autobusu do Bielska. Autobus miał jakieś kłopoty techniczne i przez cały korytarz był poprowadzony jakiś drut czy linka. Jeden kierowca normalnie siedział za kierownicą, podczas gdy drugi siedział z tyłu i w odpowiednich momentach pociągał za ten drut, prawdopodobnie od skrzyni biegów, czy czegoś takiego. Po minięciu Wadowic, jedna stara babinka odbiera telefon i mówi mniej więcej tak:
- No, już niedaleko, ale nie wiem, za ile dojadę, bo jest dwóch kierowców i jeden ciągnie druta.
- No, już niedaleko, ale nie wiem, za ile dojadę, bo jest dwóch kierowców i jeden ciągnie druta.
Ocena:
1035
(1257)
Komentarze