zarchiwizowany
Skomentuj
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Stare dzieje i przepychanki ze starszą sąsiadką (SS) z dołu.
Mieszkałam z rodzicami w starym bloku, hotel wojskowy przerobiony na mieszkania. Pod nami mieszkało starsze małżeństwo, mniej więcej pod sześćdziesiątkę.
W starym bloku bez wymienianych rur wiadomo, czasem w pionie rurę zapcha, a czasem człowiek sam sobie winien bo wrzuca do zlewu co popadnie nie mając siateczek ochronnych. Ale sąsiadka przebijała samą siebie.
Trzy, czasem cztery razy w miesiącu potrafiła do nas przylecieć z pretensjami, że:
(SS)- Niech państwo w końcu przestaną u siebie ten zlew zapychać! Bo u nas co chwilę woda wybija!
Nasze tłumaczenia, że jeśli wybija u nich i u nikogo więcej w pionie to zapchane jest u nich nic nie dawało. Aż po sam kres swoich dni z każdym zatkanym zlewem leciała do nas i twierdziła, że to nasza wina.
Kiedy z bratem mieliśmy po 1-5 lat przylatywała za każdym razem, kiedy w ogóle wstaliśmy z łóżek - bo biegamy jak szaleni i tupiemy! Co z tego, że u nas w pokoju gruby dywan a ja jeszcze nie chodziłam - dysplazja biodrowa i usztywniająca poducha nieco mi utrudniała naukę więc bardziej się czołgałam, a brat siedział cicho i bawił się samochodzikami.
Bawiące się na dworze dzieci też były be. Bo w końcu czasem krzykną i głośno się śmieją. No i tupią po klatce schodowej jak schodzą! A ona ma ciężko chorego męża w domu! Tak ciężko chorego, że kilka razy dziennie wypełzał przed blok żeby palić papierosy. Ale jego choroba to też wina dzieci z bloku. To na pewno przez ten hałas tak się rozchorował!
Tacy ludzie chyba czerpią przyjemność z utrudniania życia innym...
Mieszkałam z rodzicami w starym bloku, hotel wojskowy przerobiony na mieszkania. Pod nami mieszkało starsze małżeństwo, mniej więcej pod sześćdziesiątkę.
W starym bloku bez wymienianych rur wiadomo, czasem w pionie rurę zapcha, a czasem człowiek sam sobie winien bo wrzuca do zlewu co popadnie nie mając siateczek ochronnych. Ale sąsiadka przebijała samą siebie.
Trzy, czasem cztery razy w miesiącu potrafiła do nas przylecieć z pretensjami, że:
(SS)- Niech państwo w końcu przestaną u siebie ten zlew zapychać! Bo u nas co chwilę woda wybija!
Nasze tłumaczenia, że jeśli wybija u nich i u nikogo więcej w pionie to zapchane jest u nich nic nie dawało. Aż po sam kres swoich dni z każdym zatkanym zlewem leciała do nas i twierdziła, że to nasza wina.
Kiedy z bratem mieliśmy po 1-5 lat przylatywała za każdym razem, kiedy w ogóle wstaliśmy z łóżek - bo biegamy jak szaleni i tupiemy! Co z tego, że u nas w pokoju gruby dywan a ja jeszcze nie chodziłam - dysplazja biodrowa i usztywniająca poducha nieco mi utrudniała naukę więc bardziej się czołgałam, a brat siedział cicho i bawił się samochodzikami.
Bawiące się na dworze dzieci też były be. Bo w końcu czasem krzykną i głośno się śmieją. No i tupią po klatce schodowej jak schodzą! A ona ma ciężko chorego męża w domu! Tak ciężko chorego, że kilka razy dziennie wypełzał przed blok żeby palić papierosy. Ale jego choroba to też wina dzieci z bloku. To na pewno przez ten hałas tak się rozchorował!
Tacy ludzie chyba czerpią przyjemność z utrudniania życia innym...
Sąsiedzi
Ocena:
-2
(32)
Komentarze