Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#58980

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja babcia miała zawał.
Zaraz po tym, jak zabrała ją karetka ( która przyjechała bardzo szybko zresztą - jeśli to czytacie panowie pozdrawiam i dziękuję), razem z mamą zapakowałyśmy paczkę potrzebnych rzeczy i mój tata zawiózł całe znerwicowane towarzystwo do szpitala. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

No to w czym piekielność?

Otóż, ktoś musiał zostać w domu z moim braciszkiem. Padło na mnie. Krótko tłumaczę małemu, że babcię rozbolało serduszko i poszła do szpitala, czyli doktora dla dorosłych (mały na razie kojarzy tylko jedną Panią Doktolkową:-)), ale nic jej nie będzie i za niedługo wróci.
W porze obiadowej niespodziewanie wpadła nasza ciotka, a siostra naszej babci i od progu się zaczyna.

Ja [J], Ciotka [C]

[C] Gdzie babcia?
[J] W szpitalu. Miałam zadzwonić, ale jeszcze nic nie wiadomo i ...
[C] Wiem o wszystkim, nie musisz jej usprawiedliwiać

I tu mnie zatyka, bo jak znam ciotkę to zawsze była miła, a to zdanie wręcz ociekało jadem, a zresztą nijak nie rozumiem o co chodzi. Już mam zapytać, kiedy moja ciotka wyrzuca z siebie monolog o następującej treści. Nie pamiętam dokładnie, ale sens zachowany.

[C] Ta stara krowa ma za swoje. To kara od Pana Boga, że ona nie przyszła na pogrzeb mojego Bogdanka. Tak mnie potraktować! Dobrze jej tak, samolubie jednej. W tym szpitalu ją naszprycują lekami, potną a potem i tak zdechnie. Nikt się nie będzie takim próchnem przejmował. Wiem to, w końcu jest jakaś sprawiedliwość. A jak wróci ta blond k***a (miała na myśli moją mamę) to jej powiedz, że na pogrzeb też nie przyjdę!

I... wyszła trzasnąwszy drzwiami tak zamaszyście, że echo niosło się minutami. Mały oczywiście w najprawdziwszą histerię, bo on nie chce, żeby babcia umierała. Kiedy po południu wróciła rodzinka i usłyszała całą historię, to dziadek stwierdził, że to nic nowego, a rodzice tylko na siebie popatrzyli.

Gwoli zrozumienia: Bogdan to był syn ciotki, który zmarł na wylew parę miesięcy wcześniej. Babcia nie przyszła na ten pogrzeb, bo po prostu nie chodzi - paraliż nogi - cały czas leży. Pomimo tego i tak wydzwaniała i przepraszała. Po przeprosinach płakała i płakała, bo to przecież syn jej siostry.

A ja nie rozumiem i pojąć też nie potrafię.
Ciotka zrobiła kurs taksówką przez cały Kraków i z powrotem, po to tylko żeby wydrzeć się na dwójkę dzieci. Skąd wiedziała, co jej się stało? Zna nasz słynny i znienawidzony osiedlowy monitoring, więc wymieniają się ploteczkami.
Przez tyradę, którą wygłosiła mały boi się chodzić do lekarki, bo ona go "naszprycuje, potnie i on umrze".

Mało piekielne?
Kiedy babcia zaprosiła ją na Boże Narodzenie ciotka przyszła, pomimo, że pała TAKĄ nienawiścią i wypytywała babcię o szczegóły pobytu w szpitalu. Na następny dzien plotkowała o tym cała klatka. Zgadnijcie, kto rozpowiedział?

Dlaczego o tym piszę?
Tydzień temu ciotka zmarła.
Babcia na pogrzebie była w wózku inwalidzkim i nie widziała kompletnie nic, bo straciła wzrok. Płakała cały czas, a o wszystkim wie.
Właśnie wróciliśmy.

rodzina

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 247 (387)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…