Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59323

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wspomnienia ratownika medycznego przypomniały mi moje przygody z tą instytucją. Do wzywania karetek wyrywna nie jestem, na 6 wezwań pięć wymagało hospitalizacji z marszu, tylko przy ataku padaczkowym zakończyło się podaniem jakiegoś zastrzyku.

Dziś dwa zdarzenia z tej piątki.

37 tydzień ciąży, budzę się w środku nocy, jakaś niewyraźna. Odkrywam kołdrę, o cholera! Od pięt po pas czerwono, coś chlupie między nogami, co się ruszę, czuję jak płynie po udach.
Pogotowie przyjechało w trymiga, bez badania decyzja, że zabierają. 'Może pani iść?' no to idziemy do karetki. Wlokę się podpierana przez jednego z ratowników a co przystanę, to przy stopach formuje się kałuża krwi. Dopiero w szpitali mi powiedziano, że niewsadzenie mnie na wózek transportowy było pomysłem mało rozsądnym.

Identyczną niechęć do noszenia pacjenta wykazali panowie przy ewidentnym zawale, przeganiając męża przez dwa piętra i kawałek podwórka. Na ile pogorszyli tym wysiłkiem jego stan, trudno powiedzieć, ale po przyjeździe do szpitala zawał objął kolejne partie serca. I niewiele mu brakowało do pożegnania się z tym światem.

I nic tu do służby zdrowia nie mam, piekielna była niechęć do wysiłku u konkretnych ludzi.

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 560 (626)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…