Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Ostatnio zaczęłam regularnie jeździć pociągami. Jak dotąd, wbrew temu, co zwykło się słyszeć, nie zdarzyło mi się być ani uczestnikiem, ani świadkiem piekielnej sytuacji. Aż do ostatniej podróży.

Na jednej ze stacji wsiadła starsza para "niedzielnych podróżnych". Na pewno każdy z Was spotkał się z tym typem człowieka. Niedzielny podróżny to taki, który ma najczęściej do pokonania niewielką odległość, ale robi wokół siebie tyle zamieszania, jakby wybierał się co najmniej na drugi koniec świata. Ma zawsze nieporęczną walizę, głośno narzeka i obowiązkowo, zaraz po zajęciu miejsca, wyciąga śmierdzące kanapki (i jajko na twardo).

Piekielna para, chyba małżeństwo, odnalazła swoje miejsca i zdążyła już zacząć konsumować swoje kanapki, kiedy podeszła do nich pewna kobieta.

- Przepraszam, to chyba moje miejsce - powiedziała grzecznie.
Facet spojrzał na nią spode łba, przeżuł to, co miał w ustach i odparł:
- Wie pani, my się tu nie będziemy teraz ze wszystkim zabierać.
- Ale ja zapłaciłam za to miejsce! - Babka była w szoku i wyjęła na dowód bilet.
- Ale my też zapłaciliśmy za te miejsca! - odkrzyknął facet.
- Nasz pociąg miał opóźnienie i kazali nam zajmować miejsca w tym - włączyła się do rozmowy małżonka, oczywiście tonem pełnym wyrzutu.

W międzyczasie podeszła do nich druga kobieta z biletem w ręku:
- Przepraszam, mam miejscówkę na to miejsce.
- To tak jak ja, ale ci państwo nie chcą się przesiąść - odpowiedziała jej poprzednia posiadaczka biletu.
- Jak to nie chcą się przesiąść?
Nowa podróżna była równie zdziwiona jak pierwsza. Znów zaczęło się jakieś mgliste wyjaśnianie, zamieszanie i napływ nowych pasażerów, którzy chcieli przejść, a nie mogli. Wszystko to jakoś skłoniło niedzielnych podróżnych do zmiany miejsca. Przesiedli się do następnego rzędu (to był wagon bez przedziałów). Problemu nie było, aż do następnej stacji.

Do pociągu wsiadła dziewczyna w wieku studenckim i podeszła do pary piekielnych.
- Przepraszam, to moje miejsce.
Facet od razu wybuchnął:
- Trudno! My już zajęliśmy te miejsca i nie będziemy się znowu przenosić. Co pani myśli, że ja się będę teraz z tym wszystkim zabierać?!
Dziewczyna była mocno zaskoczona, jednak nie miała zamiaru ustąpić. Byłam dla niej pełna podziwu, gdy zachowując kulturę, kontynuowała wymianę zdań z pieniaczem:
- Proszę pana, ja za to miejsce zapłaciłam.
- My też zapłaciliśmy! Nasz pociąg się opóźnił 2 godziny! Też mamy bilety! Pani myśli, że co!
- Przykro mi, że państwa pociąg się opóźnił, ale to nie moja wina. Zapłaciłam za to miejsce i nie będę teraz stać. Muszą się państwo przesiąść.
- No najlepiej! Znowu się mamy przesiadać! Ja nie będę się nigdzie przesiadać i nosić tego wszystkiego! Ja jestem chory człowiek!
- Kazali nam siadać w tym pociągu! - wtórowała mu małżonka.
- Ale na miejscach wolnych, a nie wykupionych, proszę pani! - odparowała dziewczyna. - Idę po konduktora.

Po kilku minutach przyszła z konduktorem i raz jeszcze wyjaśniła sprawę, pokazując bilet. Na co konduktor mówi tak:
- No to wie pani co... w pierwszym wagonie jest dużo wolnych miejsc, proszę iść tam.
Dziewczyna poszła.

I szczerze mówiąc, uważam, że postawa konduktora nie była właściwa, bo nawet jeśli takie rozwiązanie sprawy było łatwiejsze, państwu piekielnym należałaby się nauczka za prezentowane chamstwo.

Nawet jeśli zawiniło PKP, to państwo nie powinni wyżywać się na niewinnych pasażerach. W takiej samej sytuacji jak oni znalazło się więcej osób, które bez słowa ustępowały miejsc, gdy do wagonu wsiadła osoba, która je wykupiła.

pkp

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 480 (610)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…