Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59617

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historyjka świeża, jeszcze ciepła.
O służbie zdrowia. A w zasadzie o organizacji pracy jednostki szpitalnej w centrum miasta stołecznego, bo nie mam pretensji ani do służby jako takiej, ani do lekarzy.

Narzeczonej mojej wczoraj postanowiło oko spuchnąć (tzn. może nie samo oko, a powieki obie wraz z przyległościami - wyglądała jakby "zupa była za słona", aż się trochę gorzej poczułem ;) ). Zrobiła okład, kropelki i spać.

Rano poprawy zero, komfort żaden, oka ani zamknąć, ani otworzyć - boli.
No to hop - na ostry dyżur okulistyczny.
Godzina 8:00.
Pielęgniarka (z głębi gabinetu): - Lekarza jeszcze nie ma, będzie o 9:00, niech czeka!
Rejestratorka na szczęście czekać nie kazała, kazała przyjść o 9. No to narzeczona przyszła o 9.

Wyszła po wizycie w gabinecie o godzinie 15, po niemal 6 godzinach spędzonych... w poczekalni.

I wynika to tylko i wyłącznie z organizacji pracy w szpitalu, bo ostry dyżur okulistyczny, wraz z wizytami zaplanowanymi (kontrole, skierowania, badania "przedzabiegowe")... ma jedną kolejkę.
I to kolejkę skonstruowaną w ten sposób, że najpierw przychodzą osoby umówione na konkretny dzień, a dopiero na końcu jest czas na osoby "na ostry dyżur".
O ile dobrze rozumiem "OD" jest od nagłych przypadków. Więc kto wymyślił, że takie osoby są w drugiej kolejności, a przede wszystkim, czy są aż takie braki kadrowe, że nie dało się zrobić osobnych dwóch ogonków dla "ostrych" i dla "umówionych"??

Osób czekających na ostry dyżur, w godzinach 9-15, były... trzy!

Usiłowaliśmy najpierw załatwić sprawę bez Ostrego Dyżuru, ale przychodnia nas odesłała do szpitala.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 381 (431)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…