Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59628

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając historię http://piekielni.pl/59393 postanowiłam opisać swojego instruktora z kursu na PJ.
Postanowiłam w końcu zrobić prawo jazdy i zapisałam się na kurs jak tylko wycyrklowałam sobie letnie urlopy w moich 2 pracach w roku 2012 - oblężenie przed zmianą egzaminów teoretycznych :)

Po szybkiej "teorii w tydzień" przyszedł czas na jazdy... W biurze miłe panie wypytały mnie w jakich porach dnia będę miała czas jeździć, czy chcę w weekendy itd itp. Poinformowałam je, że jeszcze przez najbliższe 3 tygodnie jest mi wszystko jedno, bo mam wolne, ale potem wracam na moje 2 etaty i tylko drugi z nich mogę olać "na prywatę", a pierwszy mogę cokolwiek dostosować. Dostałam zatem numer pana instruktora M.

W pierwszej telefonicznej rozmowie z M ustaliliśmy, że umawiamy się na I jazdę i na niej dostosujemy sobie grafik na spokojnie. Nie trudno się domyślić, że tak nie było ;) Ja chciałam aby jazdy odbywały się 2x w tygodniu i nie jest do końca istotne czy to będzie rano, południe, wieczór - muszę tylko z minimum kilkudniowym wyprzedzeniem wiedzieć kiedy, a robotę sobie mogę ustawić. Okazało się, że M nie może mnie od razu wpisać w swój terminarz na 30 godzin - on ustala grafik tygodniowo, bo różni są kursanci i on stara się być elastyczny.
Ok! Zgodziłam się, bo ja mogłam sterować czasem pracy - inni ludzie niekoniecznie.

Pierwszy raz odwołał mi jazdę (miała być trzecia) dzień przed - zezłościłam się bo jak to tak? Mieliśmy ustalone... W odpowiedzi usłyszałam, że ja mogę odwołać lekcję na min. 24 godziny wcześniej i jego też dotyczy ten punkt regulaminu! Co prawda nie było w rzeczonym regulaminie wzmianki o odwoływaniu lekcji przez instruktora, ale nie będę "piekielną klientką" ;) - powiedziałam, że nie ma sprawy (ktoś chciał przed samym egzaminem poćwiczyć), ale jak skończę urlop to nie mogę sobie na to pozwolić.

Za drugim ponoć wrócił chory z wypadu ze znajomymi i potrzebował się wykurować.

Za trzecim odesłał mnie do domu - jak się okazało zapisał 2 osoby na ten sam termin, a ja bliżej mieszkam... Wkurzyłam się, ale złośliwie umówiłam na kolejne jazdy, po czym wróciłam do domu i zadzwoniłam do biura OSK z zapytaniem o pewien punkt regulaminu:

- Dzień dobry! Moje nazwisko Ashca. Dzwonię w sprawie płatności za lekcje, które się nie odbyły. Gdy odwołam lekcję na krócej niż 24h, lub nie stawię się bez wyraźnej, usprawiedliwionej przyczyny mam zapłacić karę w wysokości X zł.
- Tak, za godzinę zegarową jest 1/2X więc za dwie godziny zegarowe jest 2*(1/2X), czyli X! - odpowiedziała miła pani z biura OSK.
- Tak, rozumiem... A co jeśli spotkała mnie sytuacja z goła odwrotna?
- Tzn?
- Instruktor mnie wystawił. Umówił 2 osoby na jedną godzinę i akurat mnie wysłał do domu, bo ponoć bliżej mieszkam.
- Takie coś nie powinno mieć miejsca! Kto jest pani instruktorem?
- M.
- Yyyy...
Nasza rozmowa była długa i bez nerwów, kulturalnie wyjaśniłam, że nie zamierzam z kolesiem jeździć, informować go o mojej rezygnacji ze "współpracy" z nim bo, parafrazując pewną postać, "nie chce mi się z nim gadać"...

M zadzwonił do mnie następnego dnia rano z pytaniem dlaczego się na niego obraziłam, co będzie dalej, bo on nie chce mieć przeze mnie problemów w pracy!!!
Odpowiedziałam mu tylko oschle: "Sam ich sobie narobiłeś!" - (czerwona słuchawka)

PS.
Dostałam świetnego nauczyciela, K, z którym przejeździłam pozostałe 16 (+2 gratis godzin) - zdałam za pierwszym razem i bezbłędnie.

OSK

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 320 (398)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…