zarchiwizowany
Skomentuj
(1)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Dnia jednego (a właściwie wieczora), siedziałam sobie w mieszkaniu samiuteńka. Z racji późnej pory przygotowywałam się do snu (co oznacza u mnie leżenie po ciemku w łóżku z włączonym laptopem).
W całym bloku cisza, na ulicy także, ponieważ było już po północy.
I nagle w mojej łazience... ZAPALA SIĘ ŚWIATŁO! SAMO!
Serce w gardle. Przy 30 m2 nie było siły, żebym nie usłyszała włamywacza. Więc co..?
Piekielny okazał się mój... kot, który nauczył się skakać do kontaktu i zapalać światło...
Kilka dni później sytuacja się powtórzyła - tym razem, siedząc sama w łazience o podobnej porze, nagle zostałam otoczona ciemnościami.
Oczywiście, kotek tym razem zgasił światło.
Nie ma co - w naszym kraju już nawet zwierzaki wiedzą, że trzeba oszczędzać :)
W całym bloku cisza, na ulicy także, ponieważ było już po północy.
I nagle w mojej łazience... ZAPALA SIĘ ŚWIATŁO! SAMO!
Serce w gardle. Przy 30 m2 nie było siły, żebym nie usłyszała włamywacza. Więc co..?
Piekielny okazał się mój... kot, który nauczył się skakać do kontaktu i zapalać światło...
Kilka dni później sytuacja się powtórzyła - tym razem, siedząc sama w łazience o podobnej porze, nagle zostałam otoczona ciemnościami.
Oczywiście, kotek tym razem zgasił światło.
Nie ma co - w naszym kraju już nawet zwierzaki wiedzą, że trzeba oszczędzać :)
Ocena:
0
(34)
Komentarze