Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#59786

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem pielęgniarką. Zaznaczam na wstępie, nie pracuję w Polsce (edycja po komentarzach).

Wczoraj na oddział przyjęłam kobitkę, 32 lata, z paskudnym ropniem pod pachą. Decyzja - na zabieg, planowany na dziś rano.
Jej partner szykuje się do drzemki na fotelu koło niej i prosi mnie o koc. Tłumaczę mu, że u nas na oddziale nie ma możliwości, żeby rodzina przebywała z pacjentem w nocy (wyjątkiem są pacjenci o wysokim stopniu upośledzenia albo pacjenci terminalni). Oczywiście, awantura na całego.
P - pacjentka
PP - partner pacjentki
J - ja

PP - Ale ja muszę z nią zostać na noc!
J- No niestety, nie u nas na oddziale...
P - Ale kochanie, to tylko jedna noc, idź do domu i jutro się zobaczymy jak już będzie po!
PP - Nie ma mowy, muszę tu zostać!
P - Ale słyszysz, że nie możesz, idź do domu!
PP - To ty się wypisujesz!
P - Nie, sam przecież wiesz jak mnie to boli, muszę zostać!

Ja w tym momencie stwierdziłam, że dam im parę minut na dyskusję i poszłam do pacjentki obok. Awanturka nakręcała się nieźle, wiec nie sposób było nie słyszeć ze pan partner nie chce żeby pacjentka została bo 'Ten lekarz co cię badał jest za przystojny!'.
Dodam, pacjentka z ciężką infekcją, gorączka prawie 40 stopni, ból taki ze rękę ciągle na głowie trzyma, ropień wielkości piłki do golfa sączący śmierdzącą ropę... Przypuszczam, że ostatnie o czym myślała, to lekarz, który sprawił jej niestety dodatkowy ból, badając dokładnie ropnia i okolice...

Słyszę, że kobitka zaczyna szlochać i tłumaczyć, że ona na pewno pójdzie zaraz spać, i ten lekarz już jej nie dotknie, żeby tylko jej facet poszedł do domu. On na to, że nie, bo ona się ma wypisać i już. I tak w kółko.
No na takie zastraszanie mojej pacjentki to się nie mogłam zgodzić. Podchodzę to jej łózka.

J - Zdecydowała się już pani?
P- Tak, chcę zostać.
PP (niemal jednocześnie) - Tak, wypisujemy się na własne żądanie.
J (kompletnie ignorując faceta) - To ja przyniosę pani dodatkowe leki przeciwbólowe i dożylne antybiotyki, a panu daje 5 minut na pożegnanie się.
PP - Ale ja nigdzie nie idę, albo ona się wypisuje albo ja zostaję!
J - Już tłumaczyłam, nie ma opcji że pan zostaje. Pacjentka chce zostać, wiec za 5 minut albo pan wychodzi, albo wezwę ochronę żeby pana wyprowadzili.
PP - Ty mnie ochroną nie strasz! Ja tu wszystkich ochroniarzy znam!
J - No i dobrze, to pogawędzi pan z nimi w drodze do wyjścia.
PP - Już ci k**wa mówiłem, nigdzie nie idę!
J - Po pierwsze, proszę nie krzyczeć, bo są tu inne pacjentki i potrzebują spokoju. Po drugie, już panu wytłumaczyłam, że nie ma opcji żeby pan został. Za 5 minut wracam i jeśli do tej pory pan nie opuści tego oddziału, zawołam ochronę.

Za 5 minut wracam z antybiotykiem i przeciwbólowymi. Kolesia nie ma. Patrze na kobitkę, a ona z obłędem w oczach pokazuje mi palcem na podłogę i z ruchu jej warg wyczytuję 'jest pod łóżkiem'.
Zwątpiłam, tego jeszcze nie grali. Poszłam zadzwonić po ochronę. Jak weszli, podeszłam do łóżka pacjentki i mówię:

J - Proszę pana, albo pan wyjdzie sam, albo pana wyciągniemy. Pana decyzja.

Cisza.

J - Do pana chowającego się pod łóżkiem pani X, proszę wyjść!

Cisza. Zaglądam pod łóżko, a ten kretyn szczerzy zęby. Skinęłam na ochroniarzy, użyłam przycisku do automatycznego podniesienia łóżka i panowie wyłuskali kretyna. O dziwo, nawet dał się spokojnie wyciągnąć. Eskortowany do drzwi, obrócił się tylko do mnie i wysyczał jak w tanim filmie 'jeszcze mnie popamiętasz, dziwko'

Stwierdziłam, ze wyżyny absurdu w moim życiu zostały już osiągnięte... W rozmowie z pacjentką dowiedziałam się, że on leczy się psychiatrycznie, ale ona już wysiada, bo takie akcje ma co chwilę... Dałam jej numery telefonów i namiary do różnych organizacji zajmujących się pomocą takim kobietkom i mam szczerą nadzieję, że z tego skorzysta...

słuzba_zdrowia

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 996 (1024)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…