Jestem szczęśliwą posiadaczką męża i mniej już szczęśliwą posiadaczką szwagierki Iwonki, o której będzie dzisiejsza historia.
Mąż od miesiąca przebywa na kursie na drugim końcu kraju, córki w domu dwie pod moją opieką. Pech chciał, że na początku tygodnia obie zaczęły chorować. Gorączki, katary, kaszle, antybiotyki, marudzenie, wstawanie w nocy... Kto ma 1,5 roczne dziecko wie o czym mówię. Tydzień z piekła rodem. Na domiar złego i mnie świństwo złapało, ledwo z łóżka mogę się podnieść. Iwonka doskonale zorientowana w temacie, ale nie zrobi i nie podrzuci zakupów, bo przecież podając reklamówkę z bułkami przez drzwi zarazi się świństwem i przeniesie na syna.
Dzisiaj po południu sms od Iwonki: rób kawkę, będziemy za 5 minut, nie zdążyłam nawet oddzwonić, a już u mych drzwi Iwonka, mąż Iwonki i synek Kubuś, rezolutny, pełen energii i werwy trzylatek. Młody od razu do pokoju starszej córki, Iwonka z mężem jakoś stoją w progu i wchodzić nie mają zamiaru. Rzucili tylko, że jadą kupić Iwonce sandałki, wrócą za godzinkę. Zanim się zorientowałam już ich nie było, a telefony wyłączyli.
Nosz ku...wa, dzieci chore, ja ledwo nogi za sobą ciągnę, a tu jeszcze Kubuś do ogarnięcia. Wrócili po trzech godzinach, uśmiechnięci, zadowoleni, bo jeszcze dobry obiadek w knajpce zjedli. Do domu nie weszli, kazali małemu pożegnać się z kochaną ciocią i zniknęli, ani dziękuję, ani przepraszam. Czekam tylko na telefon z pretensjami, że młodego zaraziłyśmy.
Mąż od miesiąca przebywa na kursie na drugim końcu kraju, córki w domu dwie pod moją opieką. Pech chciał, że na początku tygodnia obie zaczęły chorować. Gorączki, katary, kaszle, antybiotyki, marudzenie, wstawanie w nocy... Kto ma 1,5 roczne dziecko wie o czym mówię. Tydzień z piekła rodem. Na domiar złego i mnie świństwo złapało, ledwo z łóżka mogę się podnieść. Iwonka doskonale zorientowana w temacie, ale nie zrobi i nie podrzuci zakupów, bo przecież podając reklamówkę z bułkami przez drzwi zarazi się świństwem i przeniesie na syna.
Dzisiaj po południu sms od Iwonki: rób kawkę, będziemy za 5 minut, nie zdążyłam nawet oddzwonić, a już u mych drzwi Iwonka, mąż Iwonki i synek Kubuś, rezolutny, pełen energii i werwy trzylatek. Młody od razu do pokoju starszej córki, Iwonka z mężem jakoś stoją w progu i wchodzić nie mają zamiaru. Rzucili tylko, że jadą kupić Iwonce sandałki, wrócą za godzinkę. Zanim się zorientowałam już ich nie było, a telefony wyłączyli.
Nosz ku...wa, dzieci chore, ja ledwo nogi za sobą ciągnę, a tu jeszcze Kubuś do ogarnięcia. Wrócili po trzech godzinach, uśmiechnięci, zadowoleni, bo jeszcze dobry obiadek w knajpce zjedli. Do domu nie weszli, kazali małemu pożegnać się z kochaną ciocią i zniknęli, ani dziękuję, ani przepraszam. Czekam tylko na telefon z pretensjami, że młodego zaraziłyśmy.
Ocena:
785
(855)
Komentarze