zarchiwizowany
Skomentuj
(41)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Z kilku różnych przyczyn postanowiłam sprzedać swoje ukochane dotąd auto. Jest małe, zwinne, ekonomiczne i wygodne, ale ma już ładnych parę latek, a i jest uszkodzone (opisywana stłuczka + inny, mały wypadek. Lepiej chyba sprzedać samochód porysowany, niż ‘klepany’, bo kto mi uwierzy, że to mała stłuczka, a nie coś poważniejszego?).
Dlatego nie żądam za nie horrendalnej sumy, opis jest jasny i konkretny, więc spodziewany odzew jest.
Pominę kilkanaście telefonów, za ile sprzedam, bo niby jest napisane… Ale może tysiąc mniej? Półtora?
Aż się pisać o tym nie chce.
Ale ja nie o tym, bo wśród tych beznadziejnych przypadków pojawił się ktoś sensowny. Pani Sensowna.
Nie pytała o cenę ani gratisy (zapunktowała!), tylko o konkrety. Choć wiele opisałam, chętnie odpowiadałam na pytania. Z radością też umówiłam się na spotkanie.
A spotkanie było wczoraj. Pani Sensowna przyjechała swoją fieścinką, wysiadła i… dech mi zaparło. Ach, co za nimfa! Przyzwoita solarka, tipsy w kolorze nieba, starannie ułożony ‘artystyczny nieład’ w blond włosach…
„Będą kłopoty”- moja pierwsza myśl. Już nawet nie zastanawiam się, jak ona może prowadzić w TAKICH szpilach.
Obejrzała auto. Ooo, tu ryska! Nie widziałam na zdjęciu! Ojojć, tu błotko! Nie odejdzie z lakierem? Nio nio, słabe głośniczki…
Słowem- zajęta sama sobą i moją furą, to niech ogląda. Tylko notuję w pamięci uwagi, coby je Wam wiernie odtworzyć.
I nagle słyszę- Pani, chodź no pani!
To idę. I…
-Ja to bym może i wzięła bo fajne, takie kobiece, hi hi, ale ten… Wstyd takim porysowanym jeździć… Pani tu niedaleko ma lakiernika widziałam, da się zrobić te dźwi?* I no, ja to bym chciała fajne głośniki, tubę jakąś, o! Dokupi pani? Bo ja głowy nie mam ani czasu, wiesz pani… Nawet za taką wysoką cenę jak pani napisałaś w Internecie wezmę. Da się?
A no nie da się.
*uczulona jestem na DŹWI. Mówże drzwi, tak jak język każe, a nie dźwi!
Dlatego nie żądam za nie horrendalnej sumy, opis jest jasny i konkretny, więc spodziewany odzew jest.
Pominę kilkanaście telefonów, za ile sprzedam, bo niby jest napisane… Ale może tysiąc mniej? Półtora?
Aż się pisać o tym nie chce.
Ale ja nie o tym, bo wśród tych beznadziejnych przypadków pojawił się ktoś sensowny. Pani Sensowna.
Nie pytała o cenę ani gratisy (zapunktowała!), tylko o konkrety. Choć wiele opisałam, chętnie odpowiadałam na pytania. Z radością też umówiłam się na spotkanie.
A spotkanie było wczoraj. Pani Sensowna przyjechała swoją fieścinką, wysiadła i… dech mi zaparło. Ach, co za nimfa! Przyzwoita solarka, tipsy w kolorze nieba, starannie ułożony ‘artystyczny nieład’ w blond włosach…
„Będą kłopoty”- moja pierwsza myśl. Już nawet nie zastanawiam się, jak ona może prowadzić w TAKICH szpilach.
Obejrzała auto. Ooo, tu ryska! Nie widziałam na zdjęciu! Ojojć, tu błotko! Nie odejdzie z lakierem? Nio nio, słabe głośniczki…
Słowem- zajęta sama sobą i moją furą, to niech ogląda. Tylko notuję w pamięci uwagi, coby je Wam wiernie odtworzyć.
I nagle słyszę- Pani, chodź no pani!
To idę. I…
-Ja to bym może i wzięła bo fajne, takie kobiece, hi hi, ale ten… Wstyd takim porysowanym jeździć… Pani tu niedaleko ma lakiernika widziałam, da się zrobić te dźwi?* I no, ja to bym chciała fajne głośniki, tubę jakąś, o! Dokupi pani? Bo ja głowy nie mam ani czasu, wiesz pani… Nawet za taką wysoką cenę jak pani napisałaś w Internecie wezmę. Da się?
A no nie da się.
*uczulona jestem na DŹWI. Mówże drzwi, tak jak język każe, a nie dźwi!
Ocena:
94
(264)
Komentarze