Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#60200

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Naszła mnie niedawno ochota na upieczenie ciasta z jabłkami. Byłam akurat na zakupach na drugim końcu miasta, więc zaszłam tam do sklepu, skierowałam się na stoisko z owocami. Obok stoiska waga, ale przy niej kartka, że waga tylko dla celów informacyjnych, bo ważenie właściwe odbywa się przy kasie.
Nałożyłam jabłka do siatki, a ponieważ zupełnie nie potrafię ocenić, czy mam w siatce 700 g czy 1 kg, to postanowiłam z wagi skorzystać. Powiedzmy, że pokazało 850 g.
Dobrałam jeszcze parę rzeczy i skierowałam się do kasy. Przede mną 2-3 osoby, potem ustawiłam się ja, a potem jeszcze kilka osób.

W końcu kobieta zaczyna kasować mnie. Kasa "dwufunkcyjna"- tzn. na środku okienko do skanowania kodu kreskowego, ale całość służy też jako waga. Natomiast klawiaturka do wbijania kodu ważonego produktu nad wagą / skanerem.
Kasjerka dochodzi do jabłek, kładzie je na wadze i nagle widzę, że ważą... nieco ponad 900 g. Hmm, coś jest nie tak.

Ja: - Przepraszam, coś się nie zgadza, jak ważyłam na stoisku przy warzywach to było 850 g.
Babka zaskoczona. Szybko zaczyna tłumaczyć:
Kasjerka: - A bo wie pani, jabłka się tarzają, może zdarzyć się błąd.

Babka kładzie jeszcze raz na wadze jabłka i w tym momencie widzę, że wystukując kod dociska łokciem moje jabłka. Tym razem wyszło jeszcze więcej.

Kasjerka: - O, widzi pani. Trzeba było brać po pierwszym ważeniu.
I z perfidnym uśmiechem przesuwa mi jabłka na część, w której pakuje się towary. Ja natomiast je odpycham.

Ja: - Proszę je jeszcze raz zważyć. Tym razem bez dociskania łokciem.
Kasjerka oczy jak pięć złotych.
Kasjerka: - Pani chyba się wydaje.
Kolejka robi się coraz dłuższa. Ludzie z zainteresowaniem się przyglądają całej sytuacji, o dziwo jeszcze nikt mnie nie wyklina.

Ja: - Nie, proszę pani. Widziałam, że dociska pani łokciem. Proszę położyć jabłka na wadze i tak wstukać kod, żeby nie dociążać jabłek.

Kasjerka, z widocznym grymasem na twarzy, wykasowała dotychczas nabite jabłka, położyła je jeszcze raz i teatralnie podniosła rękę. I co? I 850 g jak w mordę strzelił. Wklepała kod, burknęła ile należy się za całość zakupów, zapłaciłam i kończąc pakowanie słyszałam, jak kolejny klient poprosił, żeby jego arbuza też nie dociążać.

Sprawy nie zgłaszałam kierownikowi sklepu, bo od znajomej, która kiedyś na kasie pracowała, słyszałam, że u niej kierownik nawet zalecił tak robić. Bywało, że nadwyżkę towaru (bo w końcu ilość musi się zgadzać) zabierał sobie do domu.

Naprawdę nie chodzi o to, żebym trochę drożej zapłaciła, bo robienie hałasu o te parę groszy jest stratą nerwów. Ale ile takich przekrętów jest w ciągu dnia i jak na tym do przodu wychodzi sklep? ;)

sklepy

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 640 (696)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…