Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#60288

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nieco ponad miesiąc temu zmarła mi babcia, którą opiekowałam się przez ostatnie dziesięć lat.
Pogotowie zabrało ją z domu w sobotę o ósmej rano, ja dojechałam przed dziesiątą (zapytałam, kiedy mniej więcej mogę przyjechać, by było już cokolwiek wiadomo na podstawie badań). Wyniki były niezłe, ale lekarz stwierdził, że to stan agonalny. Ja, mimo, że babcia bardzo chorowała od dawna, byłam w szoku, że to już. Zawsze mówiła, że chce umrzeć w domu, w swoim łóżku.
Krążę po gabinecie na izbie przyjęć, gdzie leży i nie umiem się uspokoić. Płaczę i łażę, lekarz daje mi czas na zastanowienie się, czy zostawiam babcię na oddziale, czy zabieram do domu.
Widzę, że oddycha z wielkim trudem, bardzo się poci. Chcę dzwonić do mamy, żeby jej o wszystkim powiedzieć, zapytać, co robić. Nagle pielęgniarka jak nie wrzaśnie:
- Ale to się trzeba decydować! Ona tu od ósmej leży, tak nie może być! Niech się pani decyduje, czy zostaje czy ją pani zabiera!
Lekarz ją ucisza, mnie już dudni w głowie. W końcu podjął za mnie decyzję, że babcia zostanie na oddziale, bo ja nie poradzę sobie emocjonalnie z jej umieraniem w domu.
Babcia była jedyną pacjentką na izbie o tej porze. Potrzebowałam może kwadransa na opanowanie się, za dużo najwyraźniej.

izba przyjęć

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 225 (389)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…