Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#60390

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jako, że trwa sesja, zaliczanie na studiach, napiszę historię o organizacji praktyk (dokumentów itd) przez jedną z wyższych szkół plastycznych.
Jestem studentką pierwszego roku, więc w drugim i trzecim semestrze praktyki muszę odbyć. Na samym początku zostaliśmy całą grupą poinformowani od opiekuna praktyk, że organizowane są zajęcia dodatkowe, które ona podlicza jako praktyki. Wiele osób się zgłosiło, zajęcia były jedyną przydatną formą na całym pierwszym roku.
Kwiatki zaczęły pojawiać się dopiero w marcu- kwietniu. Na początku profesor stwierdził, że potrzebujemy około 10 (z 60) godzin promocji uczelni. Przeczytaliśmy regulamin, wszystko ok. Zaczynały się dni otwarte i targi uczelni więc każdy mógł się na coś załapać, chociażby na jedną, dwie godzinki, które wystarczą- jak uważał profesor. Ja zgłosiłam się na dni otwarte, na początku przewidziane na cztery dni- od niedzieli do środy. Na plakacie i w głównym informatorze tak pisało, więc zgłosiłam się na środę, mi pasowało, a kilku osobom nie. W piątek, przed dniami otwartymi okazało się, że w środę dni otwarte się nie odbędą. Stwierdziłam, że to nie duzy problem- organizacja uczelnianych juwenalii liczyła sie także jako promocja uczelni. Jednak od razu po dniach otwartych zostaliśmy poinformowani, że profesor nie ma jak nam zapisać tych 10 godzin, że musimy więcej zrobić i z 10 zrobiło się nagle 20. Rozumiem, chce wyjść na czysto, bez wymyślania, jednak mógł nam od razu o tym powiedzieć. Juwenalia były zorganizowane, wszyscy dostali od 10 do 20 godzin, przychodzimy do profesora a tu nowa niespodzianka- zamiast dwudziestu potrzebujemy 30 godzin promocji, bo nie ma jak wcisnąć zajęć dodatkowych, bo z nich wychodzi z 15 godzin na uczelni i maksymalnie może nam wpisać 15 godzin inwencji własnej. Zaczęliśmy się już wtedy z nim kłócić- jak to może być, może się okazać przed wpisem do indeksów, że potrzebujemy 40 godzin promocji. Jednak jak zawsze na studiach- profesorowie zawsze mają rację. Całe szczęście wcześniej już udało mi się dogadać z jedną szkołą, a nauczycielka była tak miła, że pozwoliła mi wpisać samej ilość godzin.
Sprawa jednak się nie skończyła. W tamtym tygodniu wszyscy udaliśmy się do profesora, by wyjaśnił nam jak wypełnić dokumenty i co zrobić, by praktyki były dobrze wpisane. Powiedział jak mamy uzupełnić, ile wydrukować dokumentów, gdzie iść do kogo. Zrobiliśmy tak jak kazał. Ja wypełniłam dokumenty, przekazałam koleżance, która za piwo miała zanieść do organizacji prowadzącej zajęcia, bo w dniu w którym się umówiliśmy ja miałam wyjechać już do domu prowadzić godziny promocji. W trakcie zajęć dostałam wiadomość, że KAŻDY z naszego kierunku ma źle wypełnione dokumenty. Jedna osoba poszła do dziekanatu, by dowiedzieć się co jest źle, okazało się, że nie tylko źle wypełniliśmy ale i źle wszystko zrobiliśmy. Na początku mamy wypełnić dokumenty, wszystkie, samodzielnie, zanieść je do opiekuna praktyk, który łaskawie podpisuje nam, że te praktyki chcemy odbyć, następnie idziemy z tymi samymi dokumentami, by podpisał je rektor- tak samo, że w ogóle chcemy odbyć praktyki. Dopiero wtedy możemy iść do organizacji (do której trudno się umówić)po podpis. Na sam koniec zostaje nam pielgrzymka do opiekuna- aby łaskawie dał nam podpis, że praktyki odbyliśmy, a potem wszystko, razem z indeksem, zanieść do dziekanatu, by znowu potwierdzić odbycie praktyk.
Niestety przez to, że trzeba samodzielnie zanieśc do podpisu dla opiekuna dokumenty, ja będe musiała biegać wszędzie w przyszłym tygodniu- czy złapię profesora na uczelni dwa razy? Zobaczymy.

studia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (25)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…